Przepis na Rysy – mikroprzygoda godzina po godzinie

Rysy – nigdy tam nie byłem! Przyszedł więc czas, żeby spakować plecak, założyć buty i wybrać się na najwyższy szczyt Polski.

Kocham takie mikroprzygody. Pomysłodawcą tej idei jest Alastair Humphreys i jest to rozwiązanie dla wszystkich, którzy z różnych powodów nie mogą jechać w dłuższą podróż. Mikroprzygody bardzo mi się spodobały, bo to świetny sposób na udany weekend i odpoczynek od codzienności. Wystarczy kilkanaście godzin, żeby solidnie się zmęczyć i zrobić coś ciekawego. To świetna forma odpoczynku od komputera i pracy.

To nie pierwsza moja mikroprzygoda. Kiedyś zorganizowaliśmy 24-godzinną wyprawę na Babią Górę, a innym razem, wraz z czytelnikami bloga, weszliśmy o wschodzie słońca na Radziejową, gdzie zjedliśmy pyszne śniadanko i wypiliśmy pobudzającą kawę. Nie trzeba jechać daleko i na długo, żeby się działo.

Tym razem postawiliśmy na Rysy. W trzech chłopa zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na dach Polski.

Przygoda – czas start. Idziemy na Rysy!

Godzina 3:00

Budzę się po dosłownie dwóch godzinach snu. Zawsze, gdy muszę wstać wcześnie rano, najpierw długo nie mogę zasnąć. Podrywam się jednak dość szybko, bo czuję w powietrzu unoszący się zapach przygody. Myję zęby, twarz i idę do kuchni. Zalewam wrzątkiem przygotowany wcześniej termos z kawą i robię szybkie śniadanie.

Godzina 3:45

Podjeżdżam swoim starym volvo na plac Wolnica po chłopaków. Ci już czekają przy kamienicy (cóż za zdyscyplinowani kompani). Wsiadamy i ruszamy w drogę.

Godzina 4:30

Oberwanie chmury. Wycieraczki na przedniej szybie pracują jak szalone. Zastanawiamy się, jaka jest pogoda w górach, i myślimy, co zrobimy, jeżeli dalej będzie tak padać.

Godzina 6:30

Na szczęście rozpogodziło się. Jesteśmy na miejscu. Zostawiamy samochód na parkingu w Palenicy i ruszamy w stronę Morskiego Oka. Po drodze prowadzimy rozmowy na niesamowicie abstrakcyjne tematy. Lepiej nie będę Wam o nich opowiadał : ) Po drodze spotykamy dwie niezłe łanie.

Droga na Morskie Oko W drodze na RysyGodzina 8:10

Morskie Oko. Krótka przerwa na śniadanie. Oczywiście w ruch idą kanapki, czekolada i kabanosy. No bo jak to bez kabanosów w góry? :D Pamiątkowa fota i idziemy dalej!

Godzina 12:01

Wchodzimy na szczyt. Rysy zdobyte! W tłumie ludzi szukamy jakiegoś kawałka dla siebie, żeby przysiąść i chwilę odpocząć. Inna grupa otwiera na szczycie szampana i częstuje nas jednym kubeczkiem. Czekamy jeszcze na szwagra Skwarę, który dociera na szczyt chwilę po nas. Pamiątkowa fotka i symboliczne przejście na szczyt po stronie słowackiej. A na focie poniżej możecie zobaczyć jak wygląda najwyższy szczyt w Polsce.

Rysy - najwyższy szczyt w PolsceGodzina 12:40

Rozpoczynamy zejście w dół. Schodzi się dłużej niż wchodzi, bo na odcinku z łańcuchami robią się korki. Dużo osób wchodzi jeszcze na górę i trzeba praktykować ruch wahadłowy. Za chwilę zaczyna padać. Zakładam kurtkę przeciwdeszczową + spodnie wodoodporne. Deszcz sprawia, że na szlaku tworzą się małe wodospady, a przez śliskie kamienie korki są jeszcze większe. Momentami kilkanaście osób idzie gęsiego, bo ktoś schodzi bardzo powoli, a nie ma możliwości wyprzedzenia.

Godzina 16:30

Jesteśmy z powrotem nad Morskim Okiem. Przemoczeni, lekko zmęczeni, ale szczęśliwi. Znowu krótka przerwa na jedzenie i picie. Za chwilę rozpoczynamy zejście do Palenicy.

Godzina 19:00

Finał! Dotarliśmy do samochodu. Brudne buty i skarpety wrzucamy do bagażnika. Czujemy, że solidnie śmierdzimy, ale co tam! Chłopaki jadą w samochodzie na boso, bo tak wygodniej : )

Godzina 21:49

Wracam do domu. Wnoszę cały sprzęt na 4 piętro, otwieram drzwi do mieszkania. Biorę prysznic, odgrzewam obiad i oglądam zdjęcia. To była świetna przygoda. Dość szybko zasypiam, bo jednak wejście dało trochę w kość.

Mikroprzygody nie są drogie

Wróciłem niedawno z Meksyku i wiem, że przez najbliższy czas nie pojadę w daleką podróż. Postanowiłem jednak nie marudzić, tylko wykorzystać ten czas i niemalże w każdy weekend robić coś aktywnego i zwiedzić kawałek Polski. Zwłaszcza, że takie aktywności nie są drogie. W przypadku wypadu na Rysy, całość wyszła dość tanio:

  • Paliwo + parking: 25zł (koszt dzielony pomiędzy naszą trójkę),
  • Woda + produkty na kanapki: ok. 12zł,
  • Wstęp do parku narodowego: 6zł.

W sumie więc taka genialna sobota kosztowała mnie ok. 43zł. Więcej wydaję, gdy zostaję w Krakowie i w sobotni wieczór idę na jakąś imprezę.

Pomysły na mikroprzygody

Moje dotychczasowe wyjazdy w tym stylu były głównie związane z górami, ale to dlatego, że mam je pod nosem (kilkadziesiąt minut samochodem z Krakowa). Góry to jednak nie jedyna opcja na przeżycie czegoś ciekawego. Poniżej kilka moich pomysłów na to, co aktywnego można robić w weekend:

  • Wycieczka rowerowa. Wsiądź na swojego rumaka i przejedź na raz 100 km.
  • Może w Twojej okolicy jest rzeka, na której odbywają się spływy? Koszt niewielki, a możliwość obcowania z naturą świetna. Nie masz gdzie wypożyczyć kajaka? To zbuduj tratwę!
  • Plener fotograficzny o świcie. Swojego czasu robiłem sporo zdjęć. Z moją grupą fotograficzną wstawaliśmy wcześnie rano i ruszaliśmy na okoliczne łączki czy polany. Ależ to były piękne chwile!
  • Całonocne ognisko. Wyjedź gdzieś z miasta, rozpal ognisko i spędź całą noc, patrząc w płomienie.
  • Śniadanie/kawa o wschodzie słońca. Znajdź w swojej okolicy jakiś wyjątkowy krajobraz. Przygotuj śniadanie i jedź na prawdziwą ucztę.-
  • Bieg na orientację. W Polsce odbywa się sporo zawodów biegowych na orientację. Sam brałem kiedyś udział w Maratonie Kierat na 100 km (który sponiewierał mnie niesamowicie). W tym roku zapisałem się już na Mordownika – na dystans 50 km. To świetna przygoda i sposób na sprawdzenie samego siebie.

Więcej letnich inspiracji znajdziecie we wpisie „50 rzeczy, które powinieneś zrobić w te wakacje”. Możecie podrzucić jeszcze jakieś swoje pomysły. Chętnie dopiszę jej do takiej listy.

Zostały nam jeszcze 2 miesiące lata (sierpień i wrzesień). Pomyślcie sobie, że za chwilę spadną liście. Zrobi się zimno, a za oknem będzie hulał wiatr… To ostatnia szansa, żeby ten ciepły okres dobrze wykorzystać.

https://zyciejestpiekne.eu/wp-content/uploads/michalmaj-03.jpg

Dzięki za przeczytanie wpisu. Będę wdzięczny, jeżeli udostępnisz do innym w social media lub napiszesz poniżej w komentarzach, co o tym myślisz. Twoje zaagnażowanie naprawdę dużo dla mnie znaczy.

Michał Maj podpis

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW