Lubisz chodzić po górach? W takim razie musisz spróbować rajdów na orientację
Sobotni poranek. Właśnie wspięliśmy się na wzniesienie i wyszliśmy z lasu na małą polanę. Delikatna mgła unosi się nad mokrą od rosy trawą. Mimo że bieg rozpoczął się zaledwie jakąś godzinę temu, my już mamy przemoczone buty i spodnie brudne od błota. Słońce bije nam prosto w twarz. Jest pięknie.
Nie mam wielkiego doświadczenia w biegach na orientację (to był mój trzeci), ale pokochałem je już podczas pierwszego. Choć wtedy miłość była połączona z bólem i cierpieniem, bo jestem głupkiem i rzuciłem się od razu na niezwykle głęboką wodę. Dziwię się, że tego typu imprezy nie są bardziej popularne i rozmaite marki nie podchwyciły jeszcze, że mogą być ciekawym narzędziem do promocji. Dzięki temu jednak na wydarzeniach tych nie ma tłumów i zazwyczaj biorą w nich udział ciekawi życia pasjonaci.
Wymyśliłem sobie, że tym wpisem spróbuję pokazać Wam, co przeżywałem podczas ostatniego biegu, by w ten sposób zachęcić Was do udziału w podobnej imprezie. Jest ich naprawdę dużo, są zróżnicowane i mają różne dystanse. Jestem pewien, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Gdzie szukać rajdów na orientację:
Wybór jest duży. Są rajdy biegowe i rowerowe. Na niektórych po prostu masz do zaliczenia punkty, a na innych np. dodatkowo są do rozwiązania zagadki. Gdzie szukać rajdów? W Google. Ale podam Wam dwie strony:
- orienteering.waw.pl – Niezwykle prosta wyszukiwarka rajdów. Możesz filtrować po regionie, charakterze imprezy itp. Polecam bardzo, zwłaszcza dla tych, którzy szukają pierwszego rajdu.
- pmno.pl – Strona Pucharu Maratonów na Orientację. Znajdziemy tam raczej dłuższe biegi, więc to dobra opcja dla osób, które lubią mocniej się zmęczyć.
My zapisaliśmy się na bieg na 50 km o uroczej nazwie Mordownik, którego tegoroczna edycja miała miejsce pod Myślenicami. Zacznę od spoilera – nie poszło nam za dobrze. Wręcz zamykaliśmy stawkę, ale nie nastawialiśmy się na walkę o jakiekolwiek miejsce. Chcieliśmy raczej zrobić sobie dłuższą wycieczkę po górach i solidnie się złachać. No i to akurat nam wyszło : )
Dlaczego tak bardzo lubię rajdy na orientację?
-
Sztuka nawigowania
Pierwszą rzeczą, która bardzo mi się podoba, jest praca z mapą. Kilka minut przed startem otrzymujesz mapę z wieloma zaznaczonymi punktami. W przypadku Mordownika zdobywanie ich jest dowolne. Trzeba więc na szybko wymyślić plan i strategię. Decyzji do podjęcia jest zresztą dużo więcej – ale o tym za chwilę :)
Wyciągamy mapy i próbujemy zorientować się, gdzie jesteśmy. Nie wiem, jak to się stało, ale totalnie straciliśmy orientację. Razem Bartkiem przyglądamy się kompasowi i na podstawie widoku pobliskich gór próbujemy oszacować, gdzie jesteśmy.
– Mam pewną teorię – mówię do chłopaków z radością.
– My też mamy swoją teorię – mówi Karol.
Okazuje się, że są zupełnie inne. Zaczynamy więc szybką dyskusję i tym razem podejmujemy właściwą decyzję. Kilkanaście minut później trafiamy do punktu kontrolnego.
Praca z mapą jest naprawdę świetną zabawą. Umiejętność czytania jej warto trenować, a taki bieg jest do tego idealną okazją. Czasem wychodzisz w totalnie innym miejscu, niż zakładałeś, i musisz oszacować, gdzie jesteś. Czy ten budynek przed Tobą został zaznaczony na mapie? A ta góra na wschodzie? Czy to na pewno ten szczyt, o którym myślisz? Zła decyzja często pociąga za sobą duże konsekwencje. W świecie pt. “Jesteś u celu, prowadził Cię Krzysztof Hołowczyc”
-
Krajobraz staje się planszą do gry
Rajd terenowy daje zupełnie nową perspektywę. Nagle patrzysz na otaczający Cię świat jak na planszę do gry. Wycieczka po górach zostaje wzbogacona o element grywalizacji. To bardzo wiele zmienia, bo nagle zupełnie inaczej postrzegasz otoczenie. Zwracasz uwagę na więcej elementów, zauważasz rzeczy, które w normalnych warunkach byłyby dla Ciebie niewidoczne. Uwielbiam ten stan.
-
Sztuka podejmowania decyzji
O ile w zwykłym biegu (np. maratonie) zakładasz słuchawki na uszy i wyłączasz umysł, o tyle w trakcie rajdu na orientacje ciągle musisz myśleć.
Wiemy, że punkt kontrolny jest na szczycie góry, ale z mapy trudno wyczytać, którędy prowadzi szlak. Mapa sprzed kilku lat nie uwzględnia też wszystkich dróg i szlaków. Co robić? Iść po wygodnej, ubitej ścieżce, nie mając pewności, czy prowadzi do celu? A może po prostu zboczyć z drogi i iść przez krzaki, kierując się ku górze, wiedząc, że punkt jest gdzieś wyżej?
Tego typu decyzje trzeba podejmować cały czas. Iść po lewej czy po prawej stronie rzeki? Po lewej jest lepsza droga, ale czy dalej będzie most, którym będzie można przejść na drugą stronę? Przebić się przed tę górę, tracąc dużo energii na podejście, czy może obejść ją dookoła, robiąc więcej kilometrów i ryzykując zgubienie drogi?
Historia z mostem nie jest przypadkowa. Dwa lata temu przez taki błąd nawigacyjny musieliśmy przeprawić się przez Dunajec, brodząc po pas w wodzie…
-
Bliskość przyrody
Podczas takiego rajdu jest się blisko natury. Bardzo blisko. I doświadcza się tego w piękny sposób. W przypadku naszego Mordownika zaczynaliśmy o 7 rano. Zachwycaliśmy się więc porannym słońcem, mgłą na polanie, wodą w strumieniu. To ciągłe zachwyty takimi małymi rzeczami, których energia zostaje w Tobie na długo.
W tym roku Mordownik odbywał się w Beskidzie Makowskim. Miejsce nieturystyczne i jestem niemal pewien, że gdyby nie rajd, raczej nie wybrałbym się w te góry. Dzięki biegowi zwiedziłem więc nowy kawałek Polski. Bardzo ładny zresztą.
O czym trzeba pamiętać w trakcie rajdu na orientację?
- Bezpieczeństwo. Nie są to biegi typu maraton, gdzie masz wyznaczoną trasę i punkty z bananami. Nie będzie Ci wiwatował tłum i nikt nie poda Ci kubka z wodą. Lecisz w góry i musisz dbać o swoje bezpieczeństwo.
- Wyposażenie. Punkt ten wynika z poprzedniego – niezbędne są: apteczka, latarka, telefon komórkowy.
- Jedzenie i napoje. Trzeba być samowystarczalnym, więc musisz mieć swój własny zestaw odżywczy. Być może uda się uzupełnić zapasy w jakimś lokalnym sklepie spożywczym, ale trudno wyczuć, czy będzie to możliwe : )
- Bardzo pomaga. Nawet jeżeli do tej pory nie posługiwałeś się tym przyrządem, zabierz go ze sobą, bo może naprawdę wiele zmienić. Najwyżej nauczysz się obsługi sprzętu w trakcie rajdu.
-
Sztuka pracy w zespole
Biegi na orientację są różne, zarówno zespołowe, jak i indywidualne. My wymyśliliśmy sobie, że Mordownika pokonamy razem, bo jak wiadomo – w kupie raźniej. Biegłem z Bartkiem, Karolem i Rafałem. Świetnie nam się współpracowało. Podczas takiej przygody można też zaobserwować, w jaki sposób działa zespół, jak się dogadujemy i jak podejmujemy decyzje.
W pewnym momencie trafiamy na skrzyżowanie dróg. Z naprzeciwka przybiega inny uczestnik biegu, mówiąc, że wraca z punktu, na który właśnie się wybieramy. Podzielił się z nami wskazówkami, jak się tam dostać. Mimo to ja namawiam chłopaków na tę drugą drogę, bo z jakiegoś powodu wydaje mi się lepsza.
Poszliśmy „po mojemu”. Po około 10 minutach chłopaki patrzą na mapę i widzą, że coś jest nie tak. Kurczę, mieli rację – mój błąd. Musimy wrócić z powrotem pod górę i wybrać drugi szlak. Było mi głupio, ale rozeszło się po kościach : )
-
Radzenie sobie z kryzysem
Największy kryzys czekał na nas jednak później. O ile na początku mieliśmy świetne tempo, o tyle w pewnym momencie pobłądziliśmy fest. Straciliśmy bardzo dużo czasu w bardzo głupi sposób. Po tym biegu wiem, że jakakolwiek decyzja jest lepsza od braku decyzji. Wielokrotnie staliśmy w środku lasu, próbując czytać mapę i rozkminiając, gdzie powinniśmy podążać. Bycie w miejscu nic nie zmienia. Jeżeli nie wiesz, gdzie iść, to wyznacz jeden kierunek i rusz się. Zawsze przecież możesz na bieżąco weryfikować plan, dysponując większą liczbą danych.
Naprawdę, idąc na ten nasz „czarny punkt” oznaczony numerem 17, miałem w swojej głowie ciężkie rzeczy. To świetny trening dla mózgu, bo jednak ma się już w nogach sporo kilometrów i błędy bolą bardziej.
-
Budzenie wewnętrznego dziecka
W takich rajdach na orientację odzywa się moje wewnętrzne dziecko. Gdy byłem mały, latałem po lasach i krzakach jak szalony. Bawiliśmy się w podchody i różnego rodzaju gry. Byłem dzieckiem lasu. Taki bieg to podobna zabawa, tylko jeszcze lepsza, bo mogę latać gdzie chcę i jak chcę.
W ramach podsumowania powiem Wam jeszcze jedną rzecz. Dawno nie byłem tak szczęśliwy. Po tym rajdzie mam świetną energię. Wszystko chce mi się robić. Weekend na Mordowniku był takim czasem dla mnie i bardzo dobrze mi zrobił. Energia, którą zdobyłem, od razu przełożyła się na inne dziedziny życia. Naprawdę polecam Wam spróbować i wziąć udział w takim rajdzie.
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW