Czas na drugi film z bieszczadzkiej serii. Poznajcie Sebastiana – nowego gospodarza Bacówki pod Honem w Cisnej. Przez większość swojego dorosłego życia mieszkał w centrum Polski, choć urodził się w Bieszczadach. Po jednym z wyjazdów na Mazury doszedł do wniosku, że czas na zmiany i postanowił przeprowadzić się w rodzinne strony.
To jest drugi wpis i film z naszej serii bieszczadzkiej. Razem z marką Jeep wybraliśmy się w Bieszczady, żeby porozmawiać z ludźmi, którzy rzucili wszystko i wyjechali w Bieszczady. Projekt realizuje z Damianem Pszonakiem – czarodziejem od video i marką Jeep, która jest patronatem całego projektu. Jeżeli nie widzieliście jeszcze poprzedniego filmu to zapraszam do obejrzenia.
Moje doświadczenia z Honem
Bacówka pod Honem jest dla mnie miejscem wyjątkowym. To tutaj przyjechałem pierwszy raz w Bieszczady i… był to wyjazd na jedną noc. Znajomy, który przyjechał do Krakowa, namówił mnie na szybki wypad. Ok. godz. 13 ruszyliśmy z Krakowa tylko po to, żeby wieczorem dojechać do Cisnej, spędzić wieczór przy ognisku, rano obejrzeć wschód słońca i wrócić do Krakowa. To było szaleństwo, biorąc pod uwagę ilość pokonanych kilometrów, ale była to także świetna przygoda i ciekawe doświadczenie..
Później pod Hon wracałem kilkukrotnie i zawsze było cudownie. Świetnie mnie goszczono, a dodatkowo miejsce to napisało już kilka nieprzeciętnych historii i legend. To tutaj m.in. odpoczywałem po Biegu Rzeźnika i klimat bacówki tak mi posłużył, że zakwasy bardzo szybko ustąpiły :)
Po jakimś czasie w bacówce zmienili się gospodarze, a ekipa, która tworzyła to miejsce „rozproszyła” się po Bieszczadach. Klimat umarł, a nad Honem zawisły czarne chmury…
Bacówka od nowa
Na szczęście od września bacówka ma nowych opiekunów i powoli wraca tu życie. Sebastian, który razem z rodziną zajmuje się bacówką, wychował się w Bieszczadach, ale całe dorosłe życie spędził w centrum Polski. Podczas jednego z wyjazdów na Mazury doszedł do wniosku, że potrzebuje coś zmienić w swoim życiu. Wrócił więc w Bieszczady i razem z rodziną tworzy od nowa to wyjątkowe miejsce.
Jak sam mówi, Bieszczady mają w sobie to coś, co pozwala ładować akumulatory. Bez względu na to, czy przyjeżdżamy tutaj na weekend, kilka dni, czy dwa tygodnie, możemy zapomnieć o codziennych sprawach i naprawdę odpocząć.
Prowadzenie bacówki to dla Sebastiana i jego rodziny okazja do poznawania ciekawych ludzi, bo nie oszukujmy się – w takie miejsca nie trafiają przypadkowe osoby. Przychodzą tu ludzie, którzy kochają góry, mają na swoim koncie ciekawe ciekawe historie i pasję.
Czy łatwo podejmuje się decyzję o wyprowadzce w Bieszczady? Na pewno trzeba to dobrze przemyśleć. I mierzyć siły na zamiary, bo życie w Bieszczadach nie jest łatwe – zwłaszcza, jeżeli lądujemy w zupełnie obcym środowisku, z nowymi wyzwaniami. Bo Bieszczady to inne życie.
Do bacówki natomiast wraca dobra energia. Podczas nagrywania filmu spędziliśmy w niej 2 noce i było nam tu naprawdę bardzo dobrze. Nowi gospodarze są bardzo gościnni. Trafiliśmy tam w środku tygodnia i w sezonie zimowym, więc nie było dużo gości, ale i tak udało nam się posiedzieć wspólnie w kilka osób przy stole i porozmawiać na różne, ciekawe tematy. To właśnie jest magia takich miejsc. Do tego pyszne jedzenie! Ziemniaki „po kozacku” skradły moje serce i jeżeli kiedyś pojawicie się w bacówkowych progach, koniecznie musicie ich spróbować.
Bardzo mocno trzymam kciuki za Sebastiana, bo miejsc z takim klimatem jest już niewiele, a Bacówka pod Honem to mój dawny dom w Bieszczadach.
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW