7 fundamentów zdrowej pewności siebie

Zawsze mam obawy przed tworzeniem tego typu materiałów – boję się, że będę źle odebrany lub ktoś nadinterpretuje moje słowa. Gdy tekst jest gotowy, przed publikacją ponownie bardzo dokładnie go sprawdzam. Ten konkretny artykuł chodził mi po głowie od paru dobrych miesięcy. Zanim usiadłem do klawiatury, w myślach napisałem go już kilkanaście razy.

Na wstępie muszę zaznaczyć ważną rzecz. Dzielę się przemyśleniami i wnioskami, do których doszedłem w wyniku moich rozkmin czy przeżyć. Powtórzę: moich – więc nie każdy ze wszystkim musi się zgadzać. Jeżeli gdzieś dostrzegasz błędne nastawienie, to proszę, daj znać w komentarzu. Chętnie podyskutuję na ten temat.

W związku z powyższym do publikacji tego typu treści na blogu podchodzę bardzo ostrożnie. O dziwo jednak to właśnie one ciekawią Was najbardziej. W zasadzie mój blog wywodzi się z tematyki okołorozwojowej. Raz na jakiś czas lubię opublikować tekst niezwiązany z podróżami i innymi przygodami. Dobrze jest czasem trochę pofilozofować o życiu ;)

Czym jest pewność siebie?

Pewność siebie bywa błędnie rozumiana, przez co nie cieszy się dobrą sławą. Często ludzie postrzegają ją jako bycie ekspresyjnym lub krzykliwym. Gdy słyszą, że ktoś jest pewny siebie, to oczami wyobraźni widzą cwaniaczka, który buja się na lewo i prawo, zagaduje do ludzi, niczego się nie boi. Uważam, że to niewłaściwe podejście do sprawy.

Dla mnie pewność siebie to stan, w którym czuję się dobrze we własnej skórze. To po prostu samoakceptacja ze świadomością zarówno swoich zalet, jak i wad. Takie zwykłe, ludzkie lubienie siebie.

1.    Polubienie samego siebie

Jestem osobą, która sporo od siebie wymaga. Lubię się czasem solidnie przetyrać (zarówno pod kątem sportowym, jak i np. w pracy), ale generalnie jestem dla siebie naprawdę dobrym kumplem.

W moim przypadku polubienie siebie przyszło w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, ile sam ze sobą przeszedłem. Tyle przecież było trudnych sytuacji, w których dałem radę! Dotyczy to zarówno spraw życia codziennego, jak i podróży, różnego rodzaju projektów czy dalekiej przeszłości. Nie zawsze było łatwo i tylko ja jeden wiem, co przeżywałem. Dlaczego więc miałbym jeszcze sobie dokładać, nie lubiąc siebie?

Cenię w sobie też mój system wartości i to, że udaje mi się go trzymać. Gdy patrzę w lustro, myślę sobie, że po prostu jestem w porządku i mogę na siebie liczyć.

2.    Nieporównywanie się z innymi

Porównywanie się do innych to jedna z najgorszych rzeczy, jakie można sobie robić. To gra, której nie da się wygrać. W zależności od „obiektu”, z którym się porównujesz, niby możesz albo zyskać, albo stracić. Gdy patrzymy na kogoś, kto wydaje nam się gorszy, to owszem, nasza pewność siebie szybuje w górę. Ale co z tego, skoro to tylko sztucznie pompowany balon? Powietrze uleci z niego równie szybko, jak tylko porównasz się do kolejnej osoby, która pod jakimś kątem okaże się atrakcyjniejsza. Ten wyścig nie ma końca. Zawsze znajdzie się ktoś, kogo będziesz mógł gonić.

Inna sprawa, że to, jak postrzegamy innych, jest bardzo subiektywne. Sami siebie oszukujemy. Często oceniamy tylko jeden wymiar danej sprawy, nie widząc drugiej strony medalu – ani ceny, którą dana osoba za to płaci.  Zwykle po prostu porównujemy czyjąś scenę z naszymi kulisami. Przestałem się porównywać z innymi. Nie jestem od nich ani lepszy, ani gorszy. Po prostu jestem.

3.    Nieocenianie innych

Przestałem oceniać ludzi i polubiłem ich takimi, jakimi są. Już nie szokują mnie dziwne ubrania, fryzury, tatuaże czy kolczyki. Jeśli ktoś lubi takie rzeczy, to czemu miałoby mi to przeszkadzać? Dotyczy to nie tylko wyglądu, ale też cech charakteru, zachowania w różnych sytuacjach, podejścia do życia. Każdy człowiek jest zbiorem doświadczeń i przeżyć. To, że ktoś robi daną rzecz, może wynikać z wielu różnych pobudek, wychowania, trudnych doświadczeń. Dlaczego dajemy sobie prawo do oceny, skoro nie znamy całego tła sprawy?

Niektórzy ludzie, czerpiąc wiedzę wyłącznie z memów, potrafią od razu wyrobić sobie opinię na dany temat i w dodatku głośno ją wyrażać. Przez lata podróżowania nabrałem pokory, bo odkryłem, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Tomek Michniewicz w jednej ze swoich książek napisał: „Podróże sprawiły, że w moich wypowiedziach jest więcej znaków zapytania, a mniej wykrzykników”. Mogę się pod tym podpisać. Oczywiście w wielu kwestiach mam swoje zdanie, ale nie mam potrzeby głośnego komunikowania go.

Ocenianie innych bywa niezwykle zgubne pod jeszcze jednym kątem. Im częściej to robisz, tym bardziej szkodzisz samemu sobie, bo automatycznie zakładasz, że i Ty na każdym kroku jesteś narażony na krytykę. Wyzbycie się tego niechlubnego nawyku daje dużo więcej swobody w wyrażaniu prawdziwego siebie, bez masek i obaw, że zostaniesz „odkryty”.

4.    Obserwowanie swoich emocji i zarządzanie energią

Od jakiegoś czasu bardzo mocno pracuję nad moimi emocjami. Gdy poczuję się w jakiś sposób gorzej, to zastanawiam się, skąd się to wzięło. Często w wyniku takiej analizy dochodzę do wniosku, że mój gorszy stan jest spowodowany jakąś błahostką, którą w ogóle nie powinienem się przejmować. Działam też w drugą stronę – zastanawiam się, co powoduje, że czuję się dobrze i staram się, żeby takich rzeczy było w moim życiu jak najwięcej.

Dlaczego warto pozwolić sobie czuć i umieć nazwać własne emocje? Bo bycie ich świadomym pozwala lepiej sobą zarządzać:

  • Możesz szybko przestać być zdenerwowany, gdy dotrze do Ciebie, z jak głupiego powodu czujesz się tak, a nie inaczej (tylko trzeba się naprawdę na spokojnie zastanowić, bo prawdziwy powód jest często ukryty).
  • Gdy czujesz się smutny, możesz odpuścić np. spotkanie lub załatwienie jakiejś sprawy w danej chwili, a dać sobie czas na odpoczynek. Przykładowo, ostatnio wziąłem się za pewną pracę fizyczną. Byłem podenerwowany i wykonywałem ją „lecąc na emocjach. W takim stanie praca zazwyczaj nie idzie i lepiej wrócić do niej później, ze spokojem.
  • Jesteś w stanie zauważyć moment, gdy w Twoim życiu pojawia się chaos, i podświadomie wyczuwasz, że wówczas dobrze pobyć przez moment samemu. Czasem są dni, gdy wszyscy coś ode mnie chcą. Telefony się urywają, liczba maili nieubłaganie rośnie. Czuję przytłoczenie. Teraz wiem, że najlepszym sposobem na to jest… odpuszczenie. W takich sytuacjach zarządzam wolny wieczór, który spędzam tylko z samym sobą, czytając książkę lub robiąc coś innego, co sprawia mi przyjemność. Po prostu odpoczywam.

Odkąd zauważyłem, jak można tą energią zarządzać, czuję, jak wiele się dzięki temu zmieniło. Wciąż jeszcze nie zostałem mistrzem zen, bo jestem cholernie emocjonalny, ale pracuję nad sobą :) Ciągle badam te emocje, bo wiem, że jest w tym ogromny potencjał.

5.    Budowanie poczucia własnej wartości na swoich cechach, a nie dorobku

Wiele osób buduje swoją pewność siebie na podstawie rzeczy, które robią lub które udało im się już osiągnąć. Ich poczucie własnej wartości opiera się na zdobytych tytułach naukowych, skończonych studiach, wykonywanej pracy, awansie, znajomościach, kontaktach, doświadczeniu…

Weźmy mój przykład. Wszelkie odbyte podróże, ukończone maratony i inne biegi robią na innych wrażenie. Kiedyś mnie to naprawdę mocno budowało. No bo jak nie karmić swojego ego kolejnymi usłyszanymi zachwytami nad tym co robisz? Na dłuższą metę jest to jednak ryzykowne i nieskuteczne podejście. Możesz w ten sposób wpędzić się w wyścig szczurów, bo chcąc podtrzymać swoją „zajebistość”, musisz robić kolejne imponujące rzeczy. Ale tak się nie da! W końcu przyjdzie moment, w którym się zablokujesz.

W 2018 r. praktycznie w ogóle nie podróżowałem. Nie robiłem rzeczy imponujących dla świata zewnętrznego. Skupiłem się na krótszych wędrówkach po Polsce i aktywnościach, które sprawiały mi przyjemność. Odkryłem radość w drobnostkach, nauczyłem się zachwycać małymi rzeczami i robić je TYLKO DLA SIEBIE. Te, na które mam ochotę, a nie te, które będą spektakularne i podbudują moje ego.

Jeżeli więc Twoje poczucie własnej wartości zależy od Twoich dokonań (prywatnych lub zawodowych), to uwierz mi, kiedyś to się skończy. Albo się zamęczysz, albo samo wszystko jebnie i zostaniesz z niczym.

Od jakiegoś czasu skupiam się na tym… jaki jestem wewnątrz siebie. Na moich cechach charakteru, sposobie myślenia, nastawieniu do życia. Jestem życzliwy i tolerancyjny, mam otwarty umysł, potrafię angażować się w to, co robię. Jestem wartościowy nie dlatego, że odnoszę spektakularne sukcesy, ale dlatego, że po prostu jestem wartościowym człowiekiem.

A co z przygodami i innymi wyzwaniami? Nie zrozum mnie źle, bardzo doceniam to, co do tej pory osiągnąłem, nadal realizuję ambitne projekty i sprawiają mi one jeszcze więcej frajdy niż kiedyś. Nie ujmuję sobie zasług, wciąż potrafię o nich opowiadać (bo dlaczego nie?), ale mam w tym dużo więcej pokory. Mogę – nie muszę. Uwolniłem się od ego.

6.    Akceptacja tego, że mogę być nielubiany

Anita kiedyś powiedziała mi, że jestem jak zupa pomidorowa – wszyscy mnie lubią. Brzmi to bardzo pozytywnie i jest dla mnie powodem do radości, ale wiąże się z tym też pewien problem: utrzymanie sytuacji, w której wszyscy mają Cię lubić, jest niemożliwe.

Nawet jeżeli będziesz się bardzo starać,  w końcu dojdzie do tego, że bycie dobrym dla jednej osoby będzie oznaczało odmowę komuś innemu. A nawet jeśli temu podołasz, to w pewnym momencie zaczniesz zatracać samego siebie.

Są też sytuacje, w których to, że jesteś miły, będzie po prostu wykorzystywane przez innych. Jeżeli jesteś mało asertywny, to na dodatek ludzie będą mogli w prosty sposób wywoływać w Tobie poczucie winy. Ostatnie lata to u mnie trening asertywności. Mój czas i energia są zasobem ograniczonym i nie jestem w stanie rozdawać go wszystkim (nawet jeżeli bardzo bym tego chciał). Zanim coś zrobię lub na coś się zdecyduję, zastanawiam się, czy na pewno jest to dla mnie dobre. Próbuję też przewidzieć, jakie wywoła to konsekwencje (nie tylko finansowe i czasowe, ale właśnie także pod kątem poziomu energii, zadowolenia z życia itp.).

Sprawa dodatkowo się komplikuje, gdy prowadzisz swoją firmę. Klienci mają setki sposobów na wykorzystywanie różnych sytuacji czy niedomówień. W mojej branży to nagminny problem. Prośba o drobne, dodatkowe prace, które nagle przeradzają się w całkiem spory projekt. Do tego negocjacje ceny czy np. przekonywanie, że ustalenia były inne. Naprawdę trzeba bardzo mocno pilnować formalności, by nie popłynąć finansowo.

Dostrzegam to, jak moja energia opada, za każdym razem, gdy załatwiam tematy, które na dobrą sprawę nie powinny być na mojej głowie, a zgodziłem się na to z jakiegoś nietypowego powodu. W jednej z książek, którą kiedyś czytałem, takie rzeczy zostały porównane do małp. Ludzie podrzucają nam swoje sprawy do załatwienia czy drobne prośby o przysługi, a każda z nich to taka małpa. Jedno zwierzątko nie wygląda groźnie, ale nawet nie zauważysz, gdy nagle skacze po Tobie stado makaków i robi z Tobą, co tylko chce.

Podejrzewam, że w ostatnim czasie narobiłem sobie sporo wrogów. I wiecie co? No trudno. Odzyskałem za to sporo przestrzeni i czuję się dzięki temu dużo lepiej. Ja po prostu nie dawałem już rady. Nie zmienia to faktu, że nadal pomagam wielu osobom. Jednak różnica polega na tym, że nie wyczerpuję przy tym do zera swoich akumulatorów, działam szczerze i sprawia mi to radość.

7.    Posiadanie własnej drogi

W ostatnim czasie bardzo mocno wyklarowała mi się wizja tego, jak chcę żyć. Zawsze mi się wydawało, że wiem ,czego chcę, ale teraz jestem nastawiony mentalnie na swoje cele w zupełnie inny sposób.

Gdy masz jasno określony pomysł na siebie, to po prostu podążasz we właściwym kierunku. Nie przejmujesz się innymi, bo tylko Ty wiesz, gdzie zmierzasz. W dodatku dostrzegasz to, jak wiele rzeczy i osób próbuje Cię rozproszyć. Utrzymanie steru ustawionego na właściwy kierunek to cholernie trudna sprawa – ale równie warta poświęcenia.

Powstał bardzo nietypowy wpis, ale miałem potrzebę, by trochę pofilozofować. Myślę, że najważniejszą myślą artykułu jest to, że trzeba lubić i szanować siebie. Tylko mając właściwą relację z samym sobą, można czuć się dobrze i budować satysfakcjonujące relacje z innymi. Żeby dać z siebie innym to, co najlepsze, najpierw trzeba zadbać o samego siebie.

Chciałem uniknąć wzniosłego zakończenia, ale chyba się nie uda, bo chcę Wam jeszcze podrzucić fajny utwór literacki. Trafiłem na niego wieki temu, chyba jeszcze w liceum, i przez tyle lat nie wyleciał mi z głowy. Dla tych, którzy nie znają „Dezyderaty”, będzie to świetne podsumowanie dzisiejszego wpisu. A ci, którzy ją znają, wiedzą, że warto czasem przypomnieć sobie jej słowa.

Dezyderata – Max Ehrmann

Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu – pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach – świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

https://zyciejestpiekne.eu/wp-content/uploads/michalmaj-03.jpg

Dzięki za przeczytanie wpisu. Będę wdzięczny, jeżeli udostępnisz do innym w social media lub napiszesz poniżej w komentarzach, co o tym myślisz. Twoje zaagnażowanie naprawdę dużo dla mnie znaczy.

Michał Maj podpis

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW