Trudy życia na Alasce
Dzisiaj zapraszam Was w wyjątkową podróż na Alaskę. Po kilku latach odzyskałem zdjęcia ze swojej pierwszej podróży!
Historia jest następująca: Kiedyś (w 2009 roku) wybrałem się na Alaskę. Byłem młodym, gniewnym studentem i postanowiłem, że pojadę na drugi koniec świata patroszyć łososie z Eskimosami. Ten wyjazd bardzo wzbogacił moje doświadczenia podróżnicze: pierwszy raz życiu leciałem samolotem, pierwszy raz w życiu udałem się poza Europę, pierwszy raz w życiu do innej strefy czasowej (a różnica wynosiła 10 godzin). Krótko mówiąc, rzuciłem się na głęboką wodę.
Po powrocie w wyniku zawirowań technologicznych straciłem wszystkie zdjęcia. Ból niesamowity! To był mój pierwszy prawdziwy wyjazd i jedna z większych przygód, jakie przeżyłem do tej pory. Było mi przykro, ale z czasem pogodziłem się z tą stratą.
Sierpień 2016. 7 lat po powrocie. Przypomniałem sobie o tych zdjęciach i nagle mnie olśniło. Przecież po powrocie wysyłałem te fotki Filipowi, z którym pracowałem na Alasce! Szybkie wyszukiwanie na Facebooku. Filip znaleziony. Szybka wiadomość. Szybka wysyłka. Fotki są!
Z tej radości postanowiłem, że przygotuję małą galerię „zdjęć odzyskanych”. W sumie dobrze się składa, bo dostaję bardzo dużo maili z pytaniami o Alaskę, a poświęciłem jej tylko jeden wpis na blogu. Podzielimy zdjęcia na dwie części – dziś pokażę Wam fotki z Togiak, miejsca, w którym pracowałem, a następnym rzutem pójdą alaskijkie landszafty i bardziej kolorowe zdjęcia.
Praca na Alasce
Zacznijmy od tego, co było moim zadaniem na Alasce. Zajmowałem się patroszeniem łososia. Godzina mojej pracy wyceniona była na 8 dolarów, a nadgodziny – na 12.
Wioska Togiak była odcięta od świata. Gdybym chciał stamtąd uciec, to nie bardzo miałbym gdzie. Żyłem tam ponad miesiąc i przez ten czas sensem mojego życia była właściwie tylko praca. Nie było gdzie pójść, nie było co robić. W całej wiosce znajdował się jeden komputer do wspólnego użytku i telewizor z kilkoma filmami na DVD. Patroszyłem te łososie dzień i noc, mało sypiałem.
Praca na Alasce oznaczała różne zadania. Zazwyczaj czyściłem ryby, dzieliłem je na klasy albo pakowałem na wózki i transportowałem do chłodni. Czasem też pracowałem w dokach, gdzie Eskimosi przywozili to, co złapali w sieci. Zdjęcia, które oglądacie są właśnie z tego miejsca.
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW