Same Dobre Rzeczy #7
W grudniu zamiast Samych Dobrych Rzeczy było podsumowanie całego roku, ale już wracamy do starego zwyczaju. I to w trochę nowej formie.
Wymyśliłem, że teraz w Samych Dobrych Rzeczach, czyli w podsumowaniach miesiąca, oprócz rankingu ciekawych wydarzeń z mojego życia, będę polecał Wam także ciekawą książkę / film, który zainspirował mnie w danym miesiącu. Myślę, że dzięki temu cała seria będzie jeszcze bardziej wartościowa.
Ale najpierw wydarzenia, które sprawiły, że styczeń był wyjątkowy:
Numer 6: Narty
Spadł śnieg, więc wreszcie można pojeździć na nartach. Jednej niedzieli, razem z dziewczyną, wybraliśmy się na kilka godzin szusowania. Stok płaski, trochę nudny, ale jak człowiek przez rok nie miał desek na nogach, to ma z tego frajdę.
Numer 5: Spontaniczny wyjazd na Babią Górę.
Pewnego dnia razem z Pszonem, Andrzejem i Wojtkiem wybraliśmy się spontanicznie na Babią Górę. Na tyle spontanicznie, że zanim dojechaliśmy na miejsce, to było już prawie ciemno. Na szczyt więc nie weszliśmy, ale trochę pokręciliśmy się w okolicy.
Wracamy wieczorową porą w stronę Krakowa starym, pszonakowym bejowozem. Samochód z historią – samochód, który swoje przeszedł i jest kompletnie nie do zniszczenia. W Makowie Podhalańskim mieliśmy odbić w prawo, ale jakoś się zagapiliśmy i przejechaliśmy zakręt. Wtem patrzymy – stoi autostopowiczka. No ale brać nie będziemy, bo przecież zaraz zawracamy i suniemy w drugą stronę. Zawróciliśmy, jedziemy – autostopowiczka nadal stoi. No to zatrzymujemy się, szyba w dół i pytamy, gdzie jedzie. W odpowiedzi słyszymy: – Do Krakowa. – To wskakuj! – decyzja zapadła jednogłośnie.
No i dziewczyna dosiada się do małego samochodu z czterema śmierdzącymi chłopa! Serio, przepoceni byliśmy po tych górach, no ale że jechaliśmy w czwórkę, to nam to nie przeszkadzało. Andrzej nawet na sekundę szybę odsunął, licząc na to, że wszystko wywietrzeje zanim autostopowiczka wsiądzie do samochodu.
Jedziemy już sobie wesoło w piątkę, gadka szmatka o autostopie, o podróżach, o maratonie… Po kilkudziesięciu kilometrach Ilona (autostopowiczka) mówi do mnie:
– Ej, ja chyba czytam Twojego bloga!
Mała rzecz, a tak cieszy! Blogersko-męskie ego połechtane że hoho – przez resztę wieczoru chodziłem like a boss : )
Numer 4: Fotoszkolenia w Bałtowie
Razem z Arturem z alchemiakadru.pl mieliśmy też okazję poprowadzić dwudniowe szkolenia dla dzieciaków z Młodzieżowej Rady Gminy w Bałtowie. Dużo mi to dało radości i satysfakcji. A ile przy tym było śmiechu i wygłupów, to nasze.
Numer 3: Start z treningami 42 Do Szczęścia
No i zaczęło się. Zebraliśmy ekipę do tegorocznego Cracovia Maraton. W barwach 42 Do Szczęścia pobiegnie w tym roku ponad 150 osób! Na pierwszy wspólny trening w Krakowie przyszły 34 osoby. Ruszyliśmy też z pracami organizacyjnymi i powoli się rozkręcamy. Dzieje się!
Numer 2: Szanty
Nie ma bardziej radosnych piosenek od szant. Kocham. Razem ze znajomymi wybraliśmy się więc pośpiewać, pokrzyczeć, postukać się kuflami i potańczyć na stołach. Było świetnie.
Numer 1: Stand-up Comedy
No i numer jeden tego miesiąca – Stand- up Comedy. Bilety kupiłem jeszcze w grudniu, bo wiedziałem, że szybko się rozejdą. Byłem bliski zaśmiania się na śmierć : )
Tyle, jeżeli chodzi o akcje ze stycznia. Jak widać – działo się dużo. Teraz czas na polecenie książki / filmu, które tego miesiąca były dla mnie inspirujące. Filmu tym razem nie będzie – niewiele obejrzałem, „poszedłem” bardziej w książki. Polecę Wam nawet dwie ciekawe pozycje, bo ostatnio czytam jak szalony.
Polecane w tym miesiącu
Skup się – Leo Babauta
Mała, prosta książeczka. Niby oczywistości, ale jakoś o nich zapominamy. Po lekturze poprzestawiałem trochę rzeczy w swoim otoczeniu oraz stylu pracy i… poczułem ulgę. Serio. Ja – zawsze zabiegany, goniący – nagle zwolniłem.
Kiedyś tak się spieszyłem ze wszystkim, że jak wysiadałem z autobusu, to wybierałem drzwi, z których miałem bliżej do punktu docelowego, wierząc, że te 5 metrów zrobią dużą różnice. Zwolniłem, uporządkowałem sobie co nieco i jakoś tak mi lepiej. Zacząłem też czerpać większą przyjemność z tego, co robię i dzięki temu mam więcej energii. Nie jestem jakimś wielkim fanem minimalizmu, ale zasady z tej książki cholernie pomogły.
Zresztą, wspominałem Wam o tym częściowo we wpisie o sposobach na to, jak mieć energię każdego dnia. Na pewno jeszcze rozwinę ten temat na blogu. A książkę polecam – lekka, przyjemna, sprzyjająca refleksjom.
Szkoła Szpiegów – Piotr Pytlakowski
Jakiś czas temu podłapałem nowy temat, który mnie pochłonął – szpiegostwo. Piotr Pytlakowski przeprowadza wywiady z osobami, które były lub są powiązane z polskim wywiadem. Fascynująca historia o tym, jak ludzie prowadzą podwójne życie, jak są przygotowywani i szkoleni, jak wygląda ich praca. Aż zrobiło mi się smutno, kiedy książka się skończyła, a ja nie znalazłem odpowiedzi na tak wiele pytań… Chciałbym zgłębić temat bardziej szczegółowo.
Swoją drogą, ciekaw jestem, czy są szpiedzy, którzy wykonują różne zadania pod przykrywką prowadzenia bloga i podróżowania to tu, to tam : )
Jedną i drugą książkę bardzo polecam. Ależ się rozpisałem. To był cudowny miesiąc.
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW