Zazwyczaj serię wpisów z danej podróży kończę galerią najlepszych zdjęć z wyjazdu. Tym razem nie będzie inaczej, bo Dolna Saksonia okazała się fotogenicznym miejscem, a mi wrócił wilczy apetyt na robienie zdjęć. Po długiej przerwie, znów pokochałem robienie zdjęć i szukanie ciekawych tematów.
Wpis ten jest wynikiem mojej współpracy z landem Dolna Saksonia. To właśnie dzięki niej miałem okazję odwiedzić ten region.
Podróżując z kimś, zawsze mam to poczucie, że gdy ja ustawiam się kilkanaście minut, aby osiągnąć idealny kadr, ktoś na mnie czeka. Podczas tego wyjazdu mogłem robić zdjęcia do woli. Byłem sam, więc oddałem się temu bez reszty – i bez patrzenia na zegarek. W efekcie przywiozłem do Polski sporo zdjęć. Część z nich widzieliście już w czterech poprzednich wpisach, ale na koniec serii chciałbym się pochwalić całą kolekcją.
Jestem zadowolony z efektów, a przede wszystkim – ze swojego podejścia. Wróciła mi wena do robienia zdjęć! Kilka lat temu fotografia była jedną z moich największych pasji. Potem trochę się wypaliłem… Oczywiście nadal robiłem dużo zdjęć, ale przestałem „eksplorować” tę dziedzinę. Raczej wykorzystywałem to, czego do tej pory się nauczyłem, zamiast eksperymentować i dalej się rozwijać. Od jakiegoś czasu to się zmieniło. Znów zaczęło mnie ciągnąć do fotografii, planuję zmianę sprzętu, sporo czytam, oglądam i uczę się. Czuję, jakbym fotograficznie narodził się na nowo.
Dolna Saksonia była więc świetnym testem – zwłaszcza, że jest to bardzo fotogeniczne miejsce. Zapraszam Was do galerii z najlepszymi zdjęciami z wyjazdu!
Uwielbiam latarnie morskie! Kiedyś w takiej zamieszkam :)
Widzicie ten czerwono-biały statek w tle? To jest pływająca latarnia morska. Specjalna jednostka, która wypływa w morze i wskazuje innym statkom, którędy dostać się do Elby, omijając mielizny.
Razem z Maike, u której mieszkałem na Airbnb, wybraliśmy się na spacer po porcie. Pokazywała mi atrakcje, których na pewno nie znalazłbym samemu, np. miejsce, gdzie produkuje się sieci rybackie
Klimatyczne spichlerze w porcie w Cuxhaven. To chyba moje ulubione miasteczko z całego wyjazdu!
Przerwa na obiad. Na ten akurat trafiłem przypadkowo w Breherhaven. Na jednym z kutrów rybackich podawali właśnie takie pyszne specjały.
W Dolnej Saksonii jeździ się po wygodnych trasach rowerowych. Dookoła zieleń i znikomy ruch samochodowy. Podróżuje się bardzo przyjemnie.
Miejska wieża ciśnień w Cuxhaven. Podobno aktualnie jest na sprzedaż – może ktoś jest zainteresowany :)
Mimo że podróżowałem sam, poznawałem inne osoby. Drugiego dnia spotkałem Einkatriin z lokalnej organizacji turystycznej i Suzanne – strażniczkę parku narodowego, który odwiedzałem. Świetnie spędzony czas, bo dziewczyny sporo wiedziały o okolicy.
Będąc nad Morzem Północnym, warto wybrać się do portu. Wieczorami rybacy rozładowują kutry. Chętnie chwalą się połowem i opowiadają o swojej pracy.
Morze Wattowe, po którym da się chodzić. W trakcie odpływu można pójść na spacer nawet kilka kilometrów od brzegu.
Esencja Dolnej Saksonii na jednym obrazku: poczciwe krowy, w tle mała wioska z górującą wieżą kościelną, a jeszcze dalej – wiatraki. Wiecie, jak sprawdzić, czy jesteście w Niemczech? Wystarczy rozejrzeć się wokół – jeżeli widzicie jakiś wiatrak, to na pewno są to Niemcy : )
Pomiędzy różnymi miejscami można się przemieszczać także promami. Ja przeskoczyłem sobie w ten sposób jedną zatokę. Zamiast objeżdżać ją dookoła (częściowo po trasie, którą już pokonałem), zdecydowałem się na prom i kilkadziesiąt minut później byłem na drugim półwyspie. Jak widzicie na zdjęciu, jest to popularny środek komunikacji i wielu rowerowych turystów z niego korzysta.
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW