Idziesz „Swoją drogą”?
Niewiele jest autorów, na których książki czekam z niecierpliwością. Od czasów Harrego Pottera jest ich coraz mniej.
Wiem, że to trochę spóźniona recenzja, ale nie lubię czytać książek na czas. Obrzydło mi to w szkole, gdy musiałem czytać z zegarkiem w ręku, żeby zdążyć na test z wiedzy o lekturze. W liceum zbuntowałem się i czytałem swoim tempem i tylko to, co mi się podobało. Może dlatego z polskiego miałem maksymalnie 3, ale dzięki temu czytanie książek mi nie zbrzydło.
Kim jest Tomek Michniewicz?
Nie będę przedstawiał Wam Tomka, bo chyba każdy, kto podróżuje, wie kim Tomek jest.
Gdy wyszła jego pierwsza książka pt. „Samsara”, byłem akurat w podróży po USA. Poszedłem na Greenpoint w Nowym Jorku i szukałem polskiej księgarni. Udało się! Dorwałem „Samsarę”, a później czytałem ją na dworcach, w autobusach, w hostelach… Wciągnęła mnie, a po lekturze stwierdziłem, że po powrocie do Polski ruszam do Azji. Kilka miesięcy później pojechałem do Indii.
Druga książka Tomka również dała mi dużego kopa. Ten styl pisania, te przygody – książka, którą pożera się w całości, a nie czyta. Chciałbym potrafić tak pisać. Dla mnie Tomek jest niemalże idolem, a na pewno osobą, która mocno wpłynęła na moje życie. Gdy zaprosił mnie do swojego programu w radiowej Jedynce, byłem dumny jak paw. Czułem się jak piłkarz z jakiejś trzecioligowej drużyny, który został zaproszony przez Lewandowskiego na wspólne granie : )
„Swoją drogą”
Po trzecią książkę Tomka pobiegłem w dniu premiery. Czytałem powoli, bo „Swoją drogą” jest książką inną niż poprzedniczki. Autor zabiera trzy bliskie osoby – kolegę, żonę i tatę – w trzy różne podróże. Jesteśmy więc w Afryce, w Arabii Saudyjskiej i w USA, gdzie bohaterowie nie wiodą lekkiego życia. Codziennie muszą walczyć ze swoimi lękami, złudzeniami i szansami, które zmarnowali.
To nie tylko podróżnicza książka z przygodami. Powiedziałbym raczej, że filozoficzna, która szuka odpowiedzi na wiele pytań. Wielokrotnie zatrzymywałem się na moment i zastanawiałem nad samym sobą. Skończyłem ją czytać – i nadal myślę. Może to efekt zakończenia, którego się nie spodziewałem? Przecież nie tak kończą się tego typu książki.
Otwierając “Swoją drogą” spodziewałem się backpackerskich przygód, ryzyka, adrenaliny – tego wszystkiego, co było w poprzednich książkach. Z każdą stroną brakowało mi tej typowej michniewiczowskiej narracji. Gdzie ci bohaterowie? Gdzie Kaczor – moja ulubiona postać z poprzednich książek? Ta książka jest inna.
Gdzieś w połowie lektury zrozumiałem, że jej cel jest trochę inny. Mam wrażenie, że Tomek dojrzał jako podróżnik / autor. To już nie jest opis zwykłej podróży, tylko duży, niepowtarzalny projekt. To naprawdę dobry i ciekawy reportaż, a nie “zwykła książka o przygodach”.
Zakończenie książki jest dość mocne. Pokazuje, jak często tworzymy sobie jakieś oczekiwania i próbujemy dostosować do nich swoje życie. Podobne odczucia mam w stosunku do książki – wypracowałem w sobie pewne wyobrażenie na jej temat, zanim ją otworzyłem. Potem czytałem, oczekując, że będzie taka, jak ją sobie wyobrażałem, a ona, jak na złość, jest inna.
Jest świetna, trafiła do czołówki moich ulubionych podróżniczych książek, ale po prostu jest inna niż oczekiwałem i dlatego tak trudno mi ją Wam przedstawić. A może powinienem z tym poczekać? Może w najbliższym czasie znajdę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania?
Bardzo polecam Wam “Swoją drogą”, to naprawdę świetna książka, tylko… inna.
[facebook_ilike]
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW