Jaki serial powinienem obejrzeć?

Nie jestem serialowym maniakiem. Obejrzałem kilka, ale wiele klasyków, z różnych powodów, ominąłem. Chciałbym coś obejrzeć i wciągnąć się. Pomożesz? Był taki okres, że nie oglądałem nic. Wkręciłem sobie w swój głupi łeb, że oglądanie seriali jest bezsensowną stratą czasu. Wierzyłem, że trzeba być produktywnym: robić, zapieprzać, robić, zjeść, kibel, robić, spać. I tak sobie żyłem pewien czas, aż doszedłem do momentu kompletnego wypalenia. Straszna chwila, w której nic Cię nie cieszy i nic Ci się nie chce.
Po jakimś czasie zrozumiałem, skąd się to wzięło. Próba narzucenia sobie tempa, liczne obowiązki, słowo „muszę” przy każdym wykonywanym zadaniu sprawiły, że po prostu miałem dosyć. Po powrocie z Tajlandii wprowadziłem szereg zmian i teraz wręcz pilnuję tego, żeby mieć czas na… „nicnierobienie”. Staram się mieć chwilę niezagospodarowaną, którą mogę przeznaczyć, na co tylko chcę. Jeżeli mam ochotę oglądać serial – oglądam. Chcę popracować? To sobie pracuję (ale upewniam się w głębi serca, czy naprawdę chcę czy pod myśleniem „a chwilkę porobię…” nie ukrywa się przypadkiem słowo „muszę”). Jeżeli mam ochotę pisać wpis na blog, tak jak teraz – piszę. Warto mieć taki niezagospodarowany czas, wtedy powstają naprawdę dobre rzeczy.
Przymus nie jest dobrą motywacją
Ale dobra, wróćmy do tych seriali. Zdarzy mi się coś obejrzeć i od jakiegoś czasu nie mam przez to wyrzutów sumienia. Ale nie znam się na tym i…wymyśliłem sobie to tak sprytnie, że teraz przedstawię Wam seriale, które mi się podobały i które lubiłem oglądać, a Wy podpowiecie mi, po co powinienem teraz sięgnąć. Może tak być? : ) No to zaczynamy!
House of Cards – Oglądałem, choć nie wpadłem w cug pt. „muszę zobaczyć kolejny odcinek”. Drugi sezon pojawił się dostępny od razu w całości, a ja oglądałem sobie spokojnie wtedy, gdy miałem chwilę. W międzyczasie pojechałem do Tajlandii, wróciłem i skończyłem. Ale całość bardzo mi się podobała. Te bezpośrednie zwroty Franka do mnie, ta fabuła, gdzie sytuacja z pierwszego odcinka ma znaczenie w przedostatnim itp. Budowanie wizerunku, kontakty, polityka – intrygowało mnie to!
Warto mieć taki niezagospodarowany czas, wtedy powstają naprawdę dobre rzeczy
Breaking Bad – obejrzałem cały, ale pod koniec przyjąłem już strategię: „skończę i będzie święty spokój”. Momentami żyłem losami bohaterów, choć często denerwowali mnie i irytowali. Wszyscy mi powtarzali „Maju, Maju, genialne! Musisz zobaczyć” i nawyobrażałem sobie gruszek na wierzbie. Mimo to, podobał mi się i myślę, że jeżeli nie narobiłbym sobie wielkich oczekiwań, to oceniłbym go lepiej.
Ranczo – Ho, ho! Co za pozycja! Wiem, że to wstyd i blogerowi nie wypada, ale Ranczo mnie wciągnęło. Może dlatego, że jestem ze wsi. Idylliczna kraina, zmienianie swojego małego świata, śmiesznie przerysowane postacie i stworzenie cudownego mikroświata sprawiły, że Wilkowyje, w których toczy się akcja, są obok Hogwartu moim wymarzonym miejscem do życia. Tak bardzo chciałbym przenieść się do takiej krainy. Mieszkać w niewielkiej wiosce, angażować się w małe, lokalne projekty, siedzieć na werandzie swojego dworku i pisać blog… A może znacie taki raj na ziemi?
Homeland – Momentami mnie denerwował, za dużo już było tych teorii spiskowych, ale zakończenie całej serii bardzo mi się podobało. Odetchnąłem z ulgą, bo wszystkie zawiłości i problemy trzech sezonów zostały wyjaśnione w końcowej scenie. Momentami trzymał w napięciu i powiem szczerze, że zdarzało się, że chciałem od razu sięgnąć po kolejny odcinek.
Lie to me – Obejrzałem chyba po 2 razy każdy odcinek. To serial, w którym nie ma ciągłej fabuły i każda część to inny wątek. Właśnie za to go lubiłem, że mogłem sobie włączyć do kolacji i to było w sam raz, żeby w spokoju zjeść i chwilę odpocząć. Postać Cala Lightmana bardzo mnie inspirowała i często notowałem sobie pewne tricki na wykrywanie kłamstw. Fajny, psychologiczny film.
To tyle. Więcej nie oglądałem, bo jakoś mnie nic nie pociągało.
Pytanie do Was: Co polecacie obejrzeć? Jak wiecie, lubię przygody, podróże i odrobinę psychologii.
A fotki z USA. Ta wyżej to Baza NASA na Przylądku Canaveral na Florydzie, a telewizorki z jakiegoś muzeum w Waszyngtonie.


KOMENTARZE CZYTELNIKÓW