Jak działem się w 2017 r.?
Blog ten prowadzę od ponad 9 lat. To mój sposób na motywowanie się do prowadzenia ciekawego życia. Od dawien dawna robię podsumowania roku – lubię sprawdzać, co dobrego wydarzyło się w moim życiu. Tradycyjnie więc zapraszam na podsumowanie minionego roku.
Rok 2016 był dla mnie mało podróżniczy i mniej aktywny niż zwykle. W sylwestra obiecałem sobie, że 2017 będzie po prostu dobry. Czy taki był? Jak najbardziej. To był mój rekordowy rok pod względem podróży i przygód, które się działy.
Ważna uwaga: W tym tekście trochę „chwalę się” swoimi osiągnięciami. Na tym polega formuła tego wpisu – chcę spisać wszystkie miłe rzeczy, jakie mnie spotkały. Pamiętajcie jednak, że jestem człowiekiem i doświadczam też złych sytuacji. Ba, mogę nawet powiedzieć, że ten rok był zarówno najlepszy, jak i najgorszy w moim życiu. Życie choć piękne, czasem daje po pysku. Zostawiam jednak te złe rzeczy i nie rozpamiętuję ich – dziś we wpisie skupiam się na tym, co było po prostu dobre.
Podróże
Podróżniczo działy się rzeczy nieziemskie. Gdy patrzę w kalendarz, wychodzi na to, że w sumie 4 miesiące byłem „w drodze”. Odwiedziłem 6 krajów (Niemcy, Holandia, Meksyk, Gwatemala, Belize, Peru) na 3 kontynentach. Rozdziewiczyłem też nowy – Amerykę Południową. A konkretniej:
- Przez 3 miesiące bujałem się po Meksyku, Gwatemali i Belize. Ależ to była podróż! Ile było doświadczeń… Uczyłem się surfingu na Pacyfiku, pracowałem na zmywaku w reggae barze, wszedłem do krateru Nevado De Toluca, podziwiałem buchający wulkan Fuego (i to było coś najpiękniejszego, co w życiu widziałem!), jeździłem szalonymi, gwatemalskimi autobusami, jadłem różne dziwne i przepyszne rzeczy, chillowałem nad Morzem Karaibskim i cały czas pracowałem zdalnie. Krótko mówiąc: podróż życia.
- Jeździłem rowerem po Dolnej Saksonii. To był mój pierwszy wyjazd rowerowy i bardzo mi się spodobało. Nad Morzem Północnym spędziłem kilka dni. Dawno nie podróżowałem samemu, więc było to dla mnie też bardzo odkrywcze doświadczenie.
- W listopadzie wyjechałem do… Peru. Był to wyjazd, którego nie planowałem, ale los czasem lubi rzucić mi pod nogi takie niespodziewane okazje. Mimo że spędziłem tam tylko 2 tygodnie, to i tak doświadczyłem bardzo dużo: jadłem świnkę morską, próbowałem liści koki, wszedłem na 5000 m i dostałem choroby wysokościowej, widziałem Machu Picchu, jeździłem na snowboardzie (a raczej sandboardzie) po pustyni…
Dzięki temu zrealizowałem w tym roku trzy marzenia z mojej listy marzeń: zwiedzałem ruiny Majów w Meksyku (nazwisko zobowiązuje), spędziłem 3 miesiące w podróży i próbowałem offroadu.
Mikroprzygody
Obiecałem sobie, że oprócz tak dużych podróży będę starał się realizować też mniejsze wyjazdy i mikroprzygody. Kurczę, trochę tego było:
- Wszedłem na Rysy. Nigdy wcześniej tam nie byłem i bardzo mi się spodobało. Świetna, jednodniowa przygoda.
- Chodziłem po Gorcach.
- Standardowo już byłem na Woodstocku, był to jednak dla mnie Woodstock nietypowy. Wziąłem udział w festiwalowym Runmageddonie oraz w Antyrasitowskich Mistrzostwach Polski w Piłce Nożnej. W turnieju zajęliśmy z chłopakami 4 miejsce. Za rok będzie podium! Efekt moich aktywności był taki, że miałem cholerne zakwasy i nie byłem w stanie iść w pogo na koncertach : )
- Byłem też na innym, bardzo ciekawym festiwalu – Folkowisku. Odbywa się na Roztoczu, tuż przy granicy z Ukrainą. Bardzo dobrze się tam bawiłem.
- Dzięki mojej współpracy z marką Jeep zwiedzałem Jurę Krakowsko-Częstochowską. Przepiękne tereny.
- Uwielbiam pływać kajakiem. Razem ze znajomymi zrobiliśmy sobie świetny spływ po Nidzie, zakończony obozowiskiem „na dziko”.
- Wziąłem udział w Mordowniku – biegu na orientację na 50 km. Sportowo poszło nam nienajlepiej, bo zaliczyliśmy tylko 9 z 17 punktów kontrolnych, ale przygodowo było świetnie. Polecam wszystkim tego typu imprezy.
- Driftowałem na torze rajdowym w Kielcach. Oczywiście jako pasażer, ale było to dla mnie coś zupełnie nowego i nietypowego, zwłaszcza że za kierownicą siedział mój 16-letni brat cioteczny, który bawi się w takie rzeczy.
- Byłem na góralskim weselu moich znajomych pod samymi Tatrami. To było najpiękniejsze wesele świata. Zaczęło się w piątek, skończyło w poniedziałek.
Biznesowo i blogowo
Jeżeli chodzi o „sprawy biznesowe” to ten rok nie był tak spektakularny jak poprzednie lata. Było w porządku, ale też wiem, że mogłem wyciągnąć trochę więcej z MelonStudio.
Zrobiłem za to ogromny postęp w kwestiach blogowych. Mieliśmy kilka ciekawych współprac, dzięki którym powstały naprawdę wartościowe wpisy. Gdy 9 lat temu zaczynałem pisać ten blog, nawet mi się nie śniło, że będę miał okazję działać z takimi markami jak Jeep czy KLM. A wszystko to dzięki naszej grupie twórców internetowych Bloceania, którą założyliśmy jakiś czas temu. Z ogromną nadzieją patrzę na kolejny rok
Standardowe życie
Oprócz tego wszystkiego prowadziłem standardowe życie normalnego człowieka. Obejrzałem kilka seriali i filmów, byłem na kilku dobrych imprezach, spotykałem się ze znajomymi, włóczyłem się bez celu po Krakowie, słuchając muzyki (dzięki: Kaliber 44, Pezet, T.Love) i miałem własną hodowlę pomidorów koktajlowych na balkonie! Przeczytałem też kilka dobrych książek.
Ten rok był bardzo spektakularny, ale też mocno mnie sponiewierał. Najważniejszą lekcją, którą z niego wyciągam, jest świadomość, jaką wartość niosą inni ludzie. Nie pieniądze na koncie, nie podróże, nie przygody, nie kariera. Ludzie. To są takie banały, o których zawsze się mówi, ale dopóki w trudnej sytuacji sami tego nie doświadczymy, nie wiemy, jak bardzo jest to ważne. Kilka osób zrobiło w tym roku dla mnie naprawdę dużo i jestem im za to niesamowicie wdzięczny. Otaczam się najwspanialszymi osobami na świecie.
Tradycyjnie już chciałbym Wam życzyć Wesołych Świąt. Odpocznijcie, znajdźcie czas na różne rozkminy. Przemyślcie, co dobrego chcielibyście zrobić w przyszłym roku. Bądźcie dobrzy dla innych, ale także dla samych siebie. I dziękuje Wam za kolejny rok na tym blogu : ) Otrzepujemy się z piachu i ciśniemy dalej!
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW