Same Dobre Rzeczy – s02e07

Lipiec za nami. Z lekkim opóźnieniem publikuje Same Dobre Rzeczy, czyli moje podsumowanie miesiąca. Co ciekawego się u mnie działo i jakie rozkminy chodziły mi po głowie? Co ciekawego obejrzałem i przeczytałem?
Słowo wstępu, dla tych, którzy są tu pierwszy raz lub po prostu nie są na bieżąco. Same Dobre Rzeczy to seria wpisów z podsumowaniem miesiąca. Zbieram w nim ciekawe i przyjemne rzeczy, które wydarzyły się w minionym miesiącu. Czasem są to rzeczy wielkie (np. podróże), a czasem małe drobnostki. Na co dzień nie zauważamy, ile ciekawych rzeczy w naszym życiu się dzieję. Takie zatrzymanie się i zrobienie podsumowania pomaga mi spojrzeć na moje życie szerzej i docenić TO CO MAM.
Serię podsumowań robiłem już w latach poprzednich. W 2018r. zrobiłem sobie przerwę i teraz wracam do gry. Można więc powiedzieć, że to drugi sezon. Co ciekawe, sporo osób do mnie pisało, że lubili tę serię i chcieliby powrotu (serio, napisało jakieś 5-10 osób, a to już dużo). Ja też ją lubiłem, bo pisanie tych wpisów sprawia dużo przyjemności i jest po prostu lekkie.
Teraz, oprócz ciekawych aktywności z danego miesiąca, postaram się także podzielić z Wami jakimś filmem, serialem lub książką z danego miesiąca.
Wymyśliłem sobie, że wpisy będę numerował podobnie jak seriale, bo czasem sobie myślę, że moje życie to trochę taki serial, który sam reżyseruje.
Co ciekawego działo się u mnie w lipcu?
Muszę powiedzieć, że lipiec był dla mnie ciężkim i wymagającym miesiącem. Czuje już lekkie zmęczenie brakiem odpoczynku i regularną pracą w firmie. Kilka projektów trochę się przeciągało i wpływało to na mój nastrój. Doszło też parę dodatkowych stresów, które siedziały mi w głowie.
Kurczę, jak chciałbym nauczyć się umiejętności odcinania od takich spraw. Po prostu wyjść z biura o 17 i nie przejmować się wieczorem. Z każdym rokiem mam co raz większy dystans do tego, ale niestety prowadząc swoją firmę chyba nie da się całkowicie wyłączyć emocję. Czy jest na sali jakiś przedsiębiorca, który posiada taką umiejętność?
Na szczęście jednak wszystkie sprawy zostały uporządkowane, a na koniec miesiąca zarzuciłem sobie odpoczynek w formie wyjazdu na Woodstock. Oooj, super mi to zrobiło!
No dobra, ale co ciekawego zrobiłem w lipcu?
Motocyklowa mikroprzygoda. To jedno z ciekawszych wydarzeń w ubiegłym miesiącu. Poświęciłem mu osobny wpis, więc jeżeli jeszcze nie czytaliście, to zapraszam. W wielkim skrócie: Szukałem sposobu na to, żeby odreagować w weekend. Padło na motocykl. Wypożyczyłem sobie Hondę CB500F i ruszyłem na dwudniową przejażdżkę. W sumie zrobiłem ponad 400 km i był to mój pierwszy motocyklowy wyjazd. Byłem ciekawy czy w ogóle spodoba mi się i muszę przyznać, że…chcę więcej. Pięknie się jeździło i mimo, że dupa od siedzenia bolała, to umysł i dusza odpoczęły na 100%. Wspaniała rzecz! :)
Fizjoterapeuta. Hehe, tego punktu nie mogę pominąć. W ostatnim czasie opowiadam o fizjoterapeucie wszystkim moim znajomym, bo wydarzył się prawdziwy cud.
W kwietniu, podczas grania w piłkę na hali rozwaliłem nogę. Zwichnięcie + uszkodzenie torebki stawowej.Ortopeda sugerował unieruchomienie na 3 tygodnie, ale ostatecznie nie zdecydowałem się na to, bo dzień później leciałem do Gruzji. To był trochę błąd, bo pod koniec czerwca noga nadal mnie bolała, była spuchnięta, a ja nie mogłem robić nic sportowego. W końcu zrozumiałem, że trzeba coś z tym zrobić, bo „samo się nie naprawi”. Poszedłem do fizjoterapeuty, którego polecił mi znajomy. Spodziewałem się, że nakrzyczy na mnie i powie, że teraz już nic nie da się zrobić, a stało się zupełnie inaczej. Po długim wywiadzie rozpoczęliśmy pasaż i po kilkunastu minutach noga przestała mnie boleć o jakieś 70%. Nie mogłem uwierzyć!
W sumie byłem na trzech wizytach. Masaże były tak solidne, że w trakcie miotałem się jak szatan, ale efekty świetne „Naprawiłem” też drugą nogę, którą miałem złamaną jeszcze w czasach liceum, a skutki odczuwałem do dziś. Dzięki tremu, wróciłem sobie też powoli do biegania. Na razie były to małe przebieżki, ale móc ponownie się ruszać to wspaniała rzecz.
Częstochowa + mały trip po Jurze. Byłem w Częstochowie na weselu. Ot, taka niby zwykła rzecz, ale w drodze powrotnej do Krakowa zahaczyliśmy o mój jeden z ulubionych zamków – zamek w Olsztynie pod Częstochową.
Wyjazd na Woodstock. W ostatni dzień lipca, wsiadłem w samochód i ruszyłem ze znajomymi na Pol’and Rock Festival (dawny Woodstock). To był mój 7 raz z rzędu i bardzo mi się podobało. Potrzebowałem odpocząć od codzienności i naładować akumulatory dobrą energią, a tą Woodstock daje. Naprawdę, gdy spędzi się te kilka dni na polu namiotowym to jakoś schodzi z człowieka presja i spina.
Co w tym roku działo się ciekawego i jakie mam spostrzeżenia?
- Świetne otwarcie Woodstocku. Moment, w którym Jurek Owsiak wychodzi na scenę i rozpoczyna festiwal jest dla mnie nieziemski. W tym roku naprawdę się wzruszyłem, aż w moich oczach pojawiły się świeczki. Tłum ze słonecznikami, samoloty robiące w powietrzu akrobacje, muzyka i śpiew ludzi… jak ja się cieszę, że mogę brać w tym udział. To było najpiękniejsze otwarcie Woodstocku jakie widziałem :)
- Koncert Ziggiego Marleya. Klimaty Reggae zawsze dobrze siadają i dobrze było się pobujać, zwłaszcza, że Ziggy zagrał kilka kawałków swojego ojca (w sensie Boba Marley’a).
- Koncert Gogol Bordello. Poszalałem jak dzika świnia. 100% moje klimaty muzyczne. Byłem w pogo, byłem na fali, zgubiłem okulary przeciwsłoneczne i znalazłem wolność.
- Koncert Krzysztofa Zalewskiego. Szedłem i nie wiedziałem czego się spodziewać, a Zalewski dał genialny koncert. Pierwszy raz byłem na koncercie, na którym wokalista jest niesiony na fali przez tłum i śpiewa w tym samym czasie :) Do tego, w pewnym momencie pod sceną zaczęła tańczyć…para młoda. Finalnie zostali wyciągnięci na scenę i widać było w nich szczerą radość.
- Koncert Chylińskiej. Ooooo i tutaj podobnie. Szedłem nieprzekonany, a Chylińska pokazała taaaki pazur, że głowa mała. To też był bardzo energetyczny koncert.
- Koncert Kult. Wielkie wydarzenie woodstockowe, bo to zespół, na który czekali chyba wszyscy. Wielki tłum pod sceną.
- Spotkanie ze Wojciechem Smarzowskim w ASP. Nie jestem jakimś wielkim fanem filmów Smarzowskiego, więc znów to samo – szedłem na zasadzie „zobaczę na chwilę”, a podobało mi się bardzo. Bardzo konkretny człowiek.
- Nasza wioska. W tym roku ze znajomymi mieliśmy wioskę w trochę nowym miejscu i to był strzał w dziesiątkę. Mieliśmy piękny daszek, kwiatki i…segregacje śmieci. Życie wioski to masa śmiechu, zabaw…no tego nie da się opisać :)
- Z takich obserwacji dodatkowych to mam jeszcze odczucie, że festiwal mocno się zmienia (na plus), pod kątem czystości. Jakoś ludzie bardziej dbają o porządek i jest to bardzo odczuwalne. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, ale nawet słynne woodstockowe toy toye dawały radę (do soboty rano, później było już źle).
Podsumowując, ten Woodstock był dla mnie festiwalem nowych odkryć. Przez to, że nie miałem jakiś topowych wydarzeń do odhaczenia (chyba jedynie Gogol Bordello) to otworzyłem się na rzeczy nowe i dobrze mi to zrobiło :)
A jak ktoś jeszcze nigdy nie był to koniecznie powinien wybrać się za rok. To coś więcej niż festiwal.
Kurs Angielskiego. Przez ostatnie kilka miesięcy mieliśmy w firmie bezpłatny j. Angielski dla całej naszej ekipy. Angielski znam, w ogóle nie boje się mówić, ale gramatyka kulała. W lipcu zakończyliśmy kurs i muszę powiedzieć, że zrobił on robotę. Mówię dużo świadomiej i pewniej. Więcej rozumiem. Polubiłem angielski jeszcze bardziej :)
Wieczór kawalerski kumpla. Kolejny temat weselny. Jestem świadkiem na ślubie mojego kumpla (sąsiada ode mnie z wioski). Miałem więc w obowiązku zrobić wieczór kawalerski. Impreza chyba udana. Wszyscy przeżyli :) Było ognisko nad jeziorem w naszych rodzinnych stronach. A za kilka dni wesele!
Obejrzane w lipcu:
W lipcu obrodziło nowymi sezonami seriali, które oglądam. Obejrzałem aż trzy! (nie wiem skąd wziąłem na to czas):
Stranger Things 3 – Kurczę, mam mieszane uczucia względem trzeciego sezonu. W okolicach 3-4 odcinka siedziałem jak na szpilkach. Później jakoś energia mi zleciała i kończyłem będąc zawiedziony. Najgorsze jest to, że nie bardzo potrafię powiedzieć co mi się nie podobało. Chyba po prostu ten sezon był już przesadzony lub formuła mi się znudziła.
Dom z papieru 3 – Tutaj natomiast się nie zawiodłem. Już dawno przestałem analizować ten serial i rozkminiać go pod kątem tego, czy dane rzeczy miałyby prawo wydarzyć się w prawdziwym życiu. Nie oceniam dialogów. Nie oceniam głupoty niektórych bohaterów (których mimo wszystko bardzo lubię, a zwłaszcza Nairobi). Oczekuje od tego serialu emocji i napięcia. Chcę oglądać odcinek za odcinkiem. To dostałem. Zakończenie tego sezonu też takie, że nie mogę doczekać się kolejnych odcinków. Czuje się spełniony :)
Big little lies 2 – Pierwszy sezon recenzowałem w podsumowaniu lutego. Nie sądziłem, że wciągnę się w melodramat o 5 przyjaciółkach…no ale tak się stało :) Tłumaczyć się mogę dobrym montażem, świetną muzyką i obsadą. Drugi sezon również dobry. Walka dobra ze złem. Prawdy z kłamstwem. Oooj, finałowy odcinek przeżywałem dość mocno ;)
Przeczytane w lipcu:
W lipcu przeczytałem (a raczej odsłuchałem) jedną książkę:
Nawyki Zen. Mała książka na resztę życia – L. Babauta. Gdy projektuje coś w Photoshopie to lubię włączyć sobie coś „gadającego”. Dobrze mi się wtedy pracuje. Szukałem jakiegoś prostego audiobooka z tematyki „rozwojowej” i trafiłem na książkę L. Babauty. Kiedyś, dość namiętnie czytałem blog tego autora, bo jego podejście do życia i wartości są dość spójne z moimi. Książka sama w sobie jest dość przyjemna, ale mówi o podstawach „ogaru życiowego”. Leo podpowiada, jak zorganizować swoje życie, żeby mieć w nim przestrzeń, na to co ważne.
Powiem szczerze, że nie dowiedziałem się jakiś nowych rzeczy i w zasadzie nie odkryłem niczego nowego. Być może książka będzie dobra dla młodszych czytelników, bo porady są trafne, ale ja już po prostu przepracowałem to przez ostatnie lata.
Odkrycie miesiąca:
Chcę Wam polecić jeszcze jedną rzecz, na którą trafiłem w tym miesiącu:
Podcast Elite Mentality. Zacytuje to co o podcaście mówi sam autor – Cyprian Majcher: Elite Mentality to audycja dla osób pragnących poznać sposób myślenia i mentalność ludzi, którzy osiągnęli mistrzowski poziom w swoich dyscyplinach. Cyprian Majcher zaprasza do swojego programu naprawdę ciekawe osoby. Odsłuchałem już kilka odcinków i mocno się wciągnąłem. Chyba jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że to najlepszy polski podcast ostatnich lat.
No i tyle jeżeli chodzi o lipiec. Kurcze, chyba teraz już wiem czemu byłem taki zmęczony pod koniec miesiąca. Naprawdę, było bardzo intensywnie! :)


KOMENTARZE CZYTELNIKÓW