10 doświadczeń, które ukształtowały moje myślenie
Wierzę, że na to, kim jesteśmy, mają wpływ nie tylko geny czy wychowanie, ale też nasze doświadczenia. Wierzę, że sytuacje, jakie nas spotykają, i ludzie, których poznajemy, mocno kształtują naszą osobowość. Obecne wydarzenia mają duży wpływ na to, jak będzie wyglądać nasze życie w przyszłości. Dzisiaj tekst „rozkminkowo-filozoficzny”.
Jako, że jestem osobą sentymentalną, kolekcjonuje wspomnienia. Mam ich bardzo dużo i czasem sam się zastanawiam, jak udało mi się je wszystkie zgromadzić. Historii z życia wystarczy na niejedną książkę i wiem, że każda z tych pozornie małych rzeczy miała wpływ na to, jaki jestem teraz. Spędziłem ostatnio 4 godziny w pociągu, a stukot kół ma to do siebie, że sprzyja myśleniu. No i z tych myśli, co to kotłują mi się w głowie, wyszła lista wydarzeń z mojego życia, które ukształtowały moje „ja”.
1. Studia i Kraków
Zacznę od klasyka. Po liceum i „jakoś tam” napisanej maturze przyszedł piękny czas wyfrunięcia z rodzinnego gniazda i zmierzania się z życiem w większym mieście. Przeprowadzka do Krakowa dała mi bardzo dużo możliwości. Nie powiem, w pierwszych latach studiowania trochę sobie bimbałem, imprezowałem (wszystko jest po coś!), ale też ogarniałem pierwsze projekty, chodziłem na spotkania branżowe związane z internetami, poznawałem ludzi, pracowałem i zbierałem cenne doświadczenia.
Ten okres był mi bardzo potrzebny, żeby odkryć, w czym jestem dobry, a do czego się nie nadaję. Musiałem np. nająć się w roli kelnera/baristy, żeby po dwóch tygodniach zdać sobie sprawę, że mijam się z powołaniem i to nie jest praca dla mnie. Uświadomiła mi to właścicielka kawiarni, która powiedziała, żebym zajął się komputerami/Internetem, bo na tym się znam, a później poprosiła, żebym nigdy więcej nie szukał pracy w gastronomii. Dotrzymałem słowa.
Trzeba spróbować w życiu różnych rzeczy, żeby sprawdzić, do czego się nadajemy, a co nie jest dla nas. Trzeba spróbować pewnych rzeczy ot tak, z ciekawości (np. czy da się włożyć żarówkę do buzi). Początek studiów był do tego świetnym momentem i niczego z tego okresu nie żałuję, a za wiele doświadczeń jestem mega wdzięczny :)
2. Dwie Podróże do USA i praca za granicą
Trip do USA to był szok. Bałem się bardzo, bo to był mój pierwszy daleki wyjazd i od razu na drugi koniec świata, na trochę dłużej i do pracy. Pierwszy raz w życiu leciałem samolotem i stresowałem się tak, że przez cały lot (z Paryża do Salt Lake City) nie poszedłem do toalety bo… bałem się, że nie znajdę swojego miejsca :D
Uważam, że praca za granicą to doświadczenie, którego każdy młody człowiek powinien w życiu spróbować. Wyjazd daleko od domu, ciężka praca, liczenie każdego dolara (lub euro), bycie zdanym tylko na siebie, a czasem też bariera językowa lub kulturowa – to wszystko uczy pokory, ale też obycia w świecie.
Po pracy z Alaski wróciłem odmieniony. Pewniejszy siebie, bardziej ogarnięty i odpowiedzialny. Rok później powtórzyłem akcję i znów pojechałem do USA – tym razem do Bostonu i sam. Kto pracował #zagranico ten wie, o czym mówię.
3. Trenowanie parkouru
Brzmi banalnie, bo co może być cennego w skakaniu przez barierki i murki. Oooj, może być bardzo dużo. Przez ponad 5 lat, w okresie gimnazjalno-licealnym trenowałem parkour i był on całym moim światem. W wakacje ćwiczyliśmy po kilka razy w tygodniu. Potrafiliśmy spotykać się całą ekipą o 5 rano i katować miejscówki, zanim zrobi się gorąco. Parkour pokazał mi, że z wytrwałością można dojść naprawdę daleko. Rzeczy, które wydawały się niemożliwe, po pewnym czasie stawały się czymś normalnym.
Z dzisiejszej perspektywy widzę też, że parkour dał mi jeszcze coś bardzo cennego. W młodym wieku człowiek potrzebuje być częścią jakiejś grupy, być lubianym. Nasza ekipa parkourowa była najlepsza. Byliśmy zżyci i czasem spotykaliśmy się nie tyle poskakać, co pogadać i pośmiać się. Były też ogniska czy grille. Z częścią ekipy mam kontakt do tej pory. Bo „Kamikaze Parkour Team” (tak, dokładnie tak nazywała się nasza ekipa i była to już trochę lokalna marka) to było coś :)
4. Wszystkie inne podróże wrzucone do jednego wora
Podróże do USA wyróżniłem w osobnym punkcie, bo były połączone z pracą i miały trochę inny charakter. Teraz czas na inne podróże. Wyjazd do Indii, pociągiem do Chin, stopem do Maroka, Tajlandia, Malezja, Indonezja, Meksyk, Gwatemala, Peru… Każdy ten wyjazd był inny, ale każdy przynosił coś nowego, jakieś umiejętności i doświadczenia. Podróże z plecakiem potrafią dać naprawdę bardzo dużo. Zawsze mówię, że tego typu wyjazdy nauczyły mnie wychodzić z czarnej dupy. Tyle razy byłem w różnych nietypowych sytuacjach, które wydawały się beznadziejne, a jednak zawsze znajdowało się jakieś ukryte rozwiązanie pociągające za sobą wydarzenia, które dziś wspominam z łezką w oku. Umiejętność wychodzenia z każdej sytuacji bardzo przydaje się w życiu ;)
5. Działanie w organizacji studenckiej
Na pierwszym roku studiów dołączyłem do AEGEE-Kraków. To organizacja studencka, która wywróciła moje życie do góry nogami. Dzięki niej trafiłem na grono naprawdę wyjątkowych ludzi, którzy inspirowali mnie do ciekawych rzeczy. Mimo że od lat nie jestem jej aktywnym członkiem, to co jakiś czas wpadam na imprezy, żeby naładować się tą energią. Moja najbliższa paczka znajomych to ludzie, których poznałem właśnie w AEGEE. Dzięki AEGEE pojechałem też pociągiem do Chin. Dzięki AEGEE nauczyłem się koordynować projekty, robić prezentacje, projektować w Photoshopie, pracować w grupie, komunikować się, organizować wydarzenia – i wszystkie te rzeczy wykorzystuję teraz w życiu. Zresztą, o AEGEE piszę nie pierwszy raz i wiem, że kilku czytelników poszło w moje ślady i nie żałują :)
6. Podróże autostopem
Jestem wdzięczny sam sobie za to, że w czasie studiów jeździłem autostopem. Przemierzyłem w ten sposób całą Europę + kilka innych kawałków świata. Autostop przełączył mi w mózgu pewne trybiki. Po podróży do Maroka okazało się, że można ot tak po prostu wyjść z domu z plecakiem, napisać na kawałku papieru słowo AFRYKA i 4 dni później faktycznie tam dotrzeć.
Autostop nauczył mnie też pokory i cieszenia się z małych rzeczy, takich jak złapanie stopa gdzieś, skąd przez dłuższy czas nie dało się wyjechać, wschód słońca w jakimś ładnym miejscu, kawa wypita na stacji benzynowej czy, finalnie, dotarcie do celu.
Pokazał mi, że świat nie jest wcale taki zły, jak mówią. Wiele razy otrzymywałem pomoc od przypadkowych osób. Czasem była to kawa postawiona na stacji benzynowej, czasem obiad, czasem propozycja noclegu, czasem podwózka kilkadziesiąt kilometrów dalej, a raz nawet dostałem od kierowcy… 70 euro. Te małe gesty niesamowicie dodawały otuchy podczas takiej podróży.
Autostop nauczył mnie też komunikacji. Nie raz trzeba było spędzić z kierowcą kilka godzin i w jakiś sposób wypełnić ten czas. Często trafiały się dość ciekawe rozmowy.
Dziś staram się rewanżować i gdy jadę samochodem, to zabieram autostopowiczów. Bo mam coś światu do oddania.
7. Założenie bloga
Zawsze lubiłem pisać i robić zdjęcia. Pierwszą stronę internetową odpaliłem gdzieś w 2004 r. Internet to dla mnie sposób na wylanie swoich pomysłów i twórczości. Gdy zakładałem ten blog, prawie 10 lat temu, nie sądziłem, że doprowadzi on do takich zmian w moim życiu.
Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tyle osób będzie go czytać, a w dodatku stanie się on moim sposobem na spełnianie marzeń. Blog dał mi bowiem ogromne możliwości do podróżowania, rozwoju firmy. Dzięki niemu ogarnąłem swoje życie, naprawdę. Poznałem też sporo ludzi, którzy są w jakiś sposób istotni w moim życiu.
8. Bieganie i 42 Do Szczęścia
Maraton miał być jednorazową przygodą, a stał się kilkuletnią zajawką. Po pierwszym ukończonym biegu tak mi się spodobało, że zacząłem zarażać tym innych. Ziarno trafiło na podatny grunt, pewnego wieczoru przy piwie w barze namówiłem na maraton Kubalę, z którą potem zorganizowaliśmy 42 Do Szczęścia.
Matko, jaki to był piękny projekt. Ile było w tym naszej dobrej energii. Przez 4 lata robienia 42 Do Szczęścia zebraliśmy 120 tys. zł dla osób po wypadkach i amputacjach kończyn. Realnie zmieniliśmy życie kilku ludzi. Pokazało mi to, że pomaganie innym, to nie tylko wrzucanie pieniędzy do puszek czy, o zgrozo, udostępnianie postów na Facebooku. W życiu nie byłbym w stanie dać 120 tys. zł, ale byłem w stanie dać swoją wiedzę i energię, które w połączeniu z mocą innych ludzi wytworzyły coś z niczego :)
Samo bieganie też wyrobiło mój charakter. Serio, początki nie były łatwe, bo po pierwszych 2 km padałem na twarz, a jakoś tak wyszło, że się wkręciłem i biegałem naprawdę dużo. To też w jakiś sposób otworzyło mi „tunele w mózgu”. Choć teraz biegam mniej, to mój umysł nauczył się, że DA SIĘ przebiec te kilkadziesiąt kilometrów. Jeżeli kiedyś przyszłoby mi pokonać jakiś większy dystans, zmierzyć się z jakimś fizycznym wyzwaniem itp., to wiem, że DA SIĘ – o bo mój mózg już o tym wie.
9. Prowadzenie własnej firmy
Prowadzenie firmy to niesamowity uniwersytet życia. Już kiedyś szczegółowo rozpisałem to w osobnym tekście, bo prowadzenie biznesu nauczyło mnie bardzo dużo. Zdobyłem umiejętności bardzo przydatne w życiu – bo przecież trzeba umieć prowadzić projekty, organizować swój czas, czas innych, kombinować z budżetem, rozmawiać z klientami, sprzedawać, negocjować, wychodzić z podbramkowych sytuacji czy radzić sobie ze stresem. Jakim ja byłem kiedyś żółtodziobem w tych tematach i jaki zrobiłem postęp!
10. Zlepek różnych, trudnych doświadczeń
Nie da się przejść przez życie bez porażek i trudnych sytuacji. Gdy się zdarzają, zawsze jest nam źle i mamy żal, ale myślę sobie, że takie doświadczenia są po coś. Wielu różnych sytuacji nie da się ze sobą porównać, ale myślę, że każdy z nas ma swoją historię.
W momencie gdy takie trudne rzeczy się dzieją, trudno je zaakceptować i pogodzić się z nimi, ale z perspektywy czasu można dostrzec, jak mocno na nas wpłynęły. Nic się nie dzieje przypadkowo i jeżeli życie Ci pociśnie, to po to, żebyś wstał, otrzepał spodnie i szedł dalej, z nowym bagażem doświadczeń. Bo te doświadczenia kiedyś Ci się przydadzą.
Te 10 rzeczy bardzo mocno wpłynęły na mnie i zbudowały mnie takiego, jakim jestem. Najlepsze jest to, że to jeszcze nie koniec. Ciągle pojawiają się nowe wydarzenia, nowi ludzie i nowe sytuacje, które wciąż mają wpływ na moje życie. Warto więc prowokować życie i doświadczać jak najwięcej.
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW