Dzień z życia freelancera
Nie licząc momentów, kiedy podróżuję, mój dzień wygląda dość standardowo. Tak jak każdy: pracuję, mam swoje zmartwienia, obowiązki i małe przyjemności. Zauważyłem, że wypracowałem przy tym swoją „małą rutynę”, którą zresztą lubię. Dzisiaj właśnie o tej rutynie i wnioskach, jakie z niej płyną. Zapraszam Was do mojej codzienności.
Inne może być u mnie to, że jestem freelancerem. Nie mam więc stałej godziny, o której muszę być w pracy (ani o której kończę). Mogę pracować w domu, a mogę pracować w podróży. Oczywiście korzystam z tych przywilejów, ale mimo wszystko zazwyczaj sam wrzucam się w ramy „zwykłego człowieka” – dla własnej wygody i efektywnego działania. Łatwiej mi wtedy oddzielić pracę od życia prywatnego. Muszę też zaznaczyć, że ostatnio pracuje intensywniej. Mam plany podróżnicze na końcówkę roku i bardzo mi zależy, żeby to zrobić.
Warto obserwować swoją rutynę, w ten sposób można wyciągnąć wiele ciekawych wniosków. Sam postanowiłem przyjrzeć się mojej codzienności.
Jak więc wygląda mój standardowy dzień?
Godzina 6:30 – 7:00 – Pobudka. Zazwyczaj wstaję pomiędzy 6:30 a 7:30. Jedynie czasem niewidzialna moc zatrzyma mnie w łóżku odrobinę. Lubię wstać o tej godzinie, bo dzięki temu mam jeszcze chwilę dla siebie. Mogę powoli ogarnąć rzeczywistość i swoje życie.
Godzina 7:00 – 8:45 – Ogarniam siebie i swoje otoczenie. Lubię zaraz po przebudzeniu wyjść z domu na kilka minut, bo wtedy łatwiej się budzę. Często więc o poranku robię drobne zakupy w piekarni czy np. idę wyrzucić śmieci.
Brysia też już wstaje do pracy, więc przekomarzamy się, kto składa łóżko, i robimy jedzenie na wynos. Często też o tej porze zajmuję się blogiem. Zauważyłem, że rano łatwiej mi się pisze – wieczorem jestem już zmęczony po całym dniu i jakoś nie mogę zebrać myśli.
Godzina 8:45 – 9:15 – Śniadanko. Do tego prasówka. Staram się nie śpieszyć o poranku, lubię tę swoją spokojną rutynę. Przeglądam, co ciekawego dzieje się w sieci, zaglądam na moje ulubione blogi itp.
Godzina 9:25 – Czas do pracy. Dzisiaj jest jeszcze trochę luźniejszy dzień, ale niestety od następnego tygodnia będę miał dużo więcej na głowie. Wtedy trzeba będzie wstawać trochę wcześniej i mniej przeciągać poranny rytuał. Zazwyczaj staram się rozpocząć pracę około godziny 9:00
Do niedawna pracowałem w domu. Bardzo to lubię, ale w ostatnim czasie miałem problemy z koncentracją i produktywnością. Wyjście z pracą do biura coworkingowego bardzo mi pomogło i naprawdę sobie to chwalę. Jeżdżę albo samochodem, albo rowerem – dziś samochód, bo oprócz laptopa mam jeszcze duży aparat : )
Godzina 9:45 – 17:00 – Kubek kawy i lecimy z pracą. W ostatnim czasie mam kilka tematów, nad którymi pracujemy. Część zleceń (głównie graficznych) robię sam, przy części pomagają mi programiści, z którymi współpracuję. Czym obecnie się zajmujemy?
- Tworzymy sklep internetowy dla mojego zagranicznego klienta. To międzynarodowa organizacja, która szkoli project managerów w ponad 60 krajach na świecie. Współpracujemy już ponad 2 lata. Interesujące doświadczenie, ale też dużo stresu. Co ciekawe – nigdy nie spotkałem się z nikim z firmy na żywo. Wszystko załatwiamy online: przez maila i Skype’a.
- Dwa designy stron www dla firm z USA
- Projektuję stronę dla firmy eventowej z Krakowa, która będzie nastawiona na pozyskanie klientów zagranicznych. Dopiero zaczynamy, ale szykuje się ciekawa robota.
- Blogowo: dogaduję jedną ciekawą współpracę. Ustalamy szczegóły, koncepcje wpisu i konkursu. Będzie fajna akcja : )
- Do tego kilka mniejszych projektów takich jak: przerobienie strony www., dodanie wersji angielskiej czy zaprojektowanie kilkudziesięciu „plastików” dla federacji nurkowej.
W kolejce czekają kolejne projekty. Na brak zleceń więc nie narzekam i nie pamiętam, kiedy był taki czas, żebym nie miał pracy.
Godzina 17:30 – 23:30 Jestem już w domu. Po 17:30 staram się już nie pracować. Nie mam też jednego sposobu na spędzenie wieczoru. Czasem idziemy gdzieś ze znajomymi, czasem zostajemy w domu i po prostu odpoczywamy. Gdy nigdzie nie wychodzimy, lubię pójść pobiegać (w dniu, w którym piszę ten wpis, przebiegłem 15 km, ale to „wypadek przy pracy” – po prostu biegało mi się genialnie). Często też wieczorami oglądamy jakiś film lub serial. Albo czytamy książki.
23:30 – Gdzieś między 23:30 a 00:00 zasypiam. Przed snem zawsze myślę o trzech fajnych rzeczach, które wydarzyły się danego dnia.
Wyjątki
- W weekendy sytuacja wygląda inaczej. Zauważyłem, że mając cztery weekendy w miesiącu, zazwyczaj jeden wykorzystuję na wyjazd do rodziców, kolejny na jakąś mikropodróż (jak np. ostatnia w Pieniny), jeden na odpoczynek, porządki w domu i słodkie nicnierobienie i jeszcze jeden na różne niezaplanowane okazje.
- W piątki ok. godziny 15/16 spada mi mocno produktywność. Ostatnio, gdy miałem naprawdę bardzo dobry tydzień, wezwałem samego siebie (siebie jako pracownika do siebie jako szefa), klepnąłem się po plecach i powiedziałem: No Maju, ciężko pracowałeś w tym tygodniu, zasłużyłeś na odpoczynek. Skończ dzisiaj pracę wcześniej i idź się zabaw : )
- Sytuacja wygląda też inaczej, gdy jestem w dłuższej podróży (np. miesiąc w Malezji / Indonezji). No ale to chyba jasna sprawa, że wtedy wszystko jest obrócone do góry nogami – w bardzo pozytywny sposób : )
- Inaczej też wszystko wygląda podczas „mniejszych wyjazdów”, na które biorą pracę np. wypad do Szwajcarii w poszukiwaniu zimy. Wtedy załatwiam podstawowe rzeczy, a czas staram się przeznaczyć na tworzenie nowych pomysłów.
Przemyślenia z codzienności
Wbrew pozorom lubię tę swoją rutynę. Uwielbiam codziennie siadać do komputera i tworzyć różne rzeczy. Czasem jednak zdarzają się kryzysy, gdy nie chcę mi się działać dalej i motywacja spada. Jak się przed tym bronić?
- Trzeba mieć naprawdę dobry powód do pracy. Warto mieć swój cel, do którego się dąży. Ja teraz np. odkładam pieniądze na kolejną podróż. Bardzo mi na niej zależy i wiem, że każdy projekt przybliża mnie do wyjazdu i spełnionego marzenia.
- Trzeba sobie robić przerwy od codzienności. Między innymi po to człowiek wymyślił weekendy: żeby odpocząć od obowiązków. Dobrze jest wyjechać gdzieś choć raz w miesiącu, choć na weekend, i naładować akumulatory.
- Warto cieszyć się z małych rzeczy i dostrzegać „małe szczęścia”. Jak już wspomniałem, zawsze przed snem staram się znaleźć 3 dobre rzeczy, jakie wydarzyły się danego dnia.
Muszę powiedzieć, że choć czasem zdarzają się ciężkie dni, kiedy nic mi się nie chcę, choć czasem powtarzam, że kiedyś rzucę te internety i otworzę budę z kebabem, to jednak chyba nie chciałbym żyć inaczej.
To chyba na tyle. Coraz częściej mam ochotę napisać jakiś wpis na temat mojej pracy, organizacji czy budowania relacji z klientami. Działam już w branży od kilku lat i wydaje mi się, że mam ciekawe rzeczy do opowiedzenia. Przy okazji – zdałem sobie ostatnio sprawę, że naprawdę mi to wychodzi (w sensie łączenie pracy z ciekawym stylem życia). Dajcie znać w komentarzach, czy takie wpisy w ogóle was interesują : )
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW