Raport z życia #6 – Ostatni z serii
Z dużym opóźnieniem publikuje Raport z życia – serię wpisów, w której podsumowuje ubiegły miesiąc. Czerwiec minął już dobrych kilka dni temu. Trochę z powodu obowiązków i ładnej pogody nie mogłem się zebrać do napisania tego wpisu. Jest jeszcze jeden dodatkowy aspekt, który spowodował, że postanowiłem zawiesić serię. To ostatni wpis z podsumowaniem w tym roku.
Pułapka konsekwencji
Dla przypomnienia, seria „Raport z życia” polegała na tym, że zbierałem w nim ciekawe rzeczy, które wydarzały się u mnie w każdym miesiącu. Cyjkl występował pod różnymi nazwami przez ostatnie kilka lat. Oprócz ciekawych wydarzeń, przygód i odkryć, dzieliłem się w niej także interesującymi filmami czy książkami. Zdecydowałem jednak na razie zawiesić ten cykl.
Planowałem, że będę pisał podsumowania przez cały rok, tak jak było w latach ubiegłych. Od jakiegoś czasu przestałem czuć w tym pewnego rodzaju ekscytacje. Czułem, że bardziej muszę napisać podsumowanie, a nie że chcę to zrobić.
Porozkminiajmy więc filozoficznie. Przyjęło się, że konsekwencja to dobra cecha. Cenimy ludzi, którzy realizują to, co zadeklarowali sobie i innym. Czy jednak może być tak, że konsekwencja ma także drugą stronę medalu? Każdy z nas na pewno ma takie rzeczy, za którymi nie przepada, a mimo wszystko robi to, tylko dlatego, że czuje na sobie ciężar konsekwencji. Luzie chodzą do pracy, za którą nie przepadają, tkwią w związkach, które im nie leżą, poświęcają czas na sprawy, które są nieciekawe, tylko dlatego, że wstydzą się z tego wycofać.
Głupi przykład – czytanie książek. Czasem zdarzy mi się kupić jakąś książkę i zacząć ją czytać. W trakcie jednak łapie się na tym, że nie pochłania mnie ona. Nie wciąga, nie daje tego, czego oczekiwałem. Zamiast odłożyć ją i sięgnąć po coś innego, to ja konsekwentnie chcę doczytać ją do końca, gdzie w pewnym momencie już to nie ma sensu. A przecież szkoda na to czasu, bo w tym czasie mógłbym przeczytać dwie inne pozycje, które poruszyłyby mój umysł i duszę. Inny przykład. Gdy zaczynamy się uczyć języka obcego, to od razu musimy zapisywać się na kilkumiesięczny kurs. Nie możemy podejść do tego, na zasadzie „spróbuje i zobaczę” czy mi się spodoba. Głupio będzie się wycofać.
Od jakiegoś czasu, staram się robić rzeczy, co do których jestem przekonany całym sobą i które po prostu mnie kręcą. Widzę, że gdy pojawia się u mnie ekscytacja, pojawiają się efekty, radość i zadowolenie. Staram się trzymać zasady, którą zasłyszałem w Internetach, że „jeżeli coś nie jest absolutnym TAK, jest zdecydowanym NIE”. Z perspektywy czasu, widzę, że zamykanie pewnych projektów, zawsze przynosiło coś dobrego. Najpierw trzeba zaorać, żeby posiać nowe.
Tak więc nie bójcie się orać i siać nowego :)
Po tym krótkim, filozoficznym wywodzie przejdźmy do ostatniego podsumowania miesiąca. Być może za jakiś czas wrócę do tego, ale na razie potrzebuje w tej dziedzinie przestrzeni.
Co dobrego wydarzyło się w czerwcu?
Mazury. Wspaniały wyjazd na kilkudniowy wypad pod namiot. Było to bardzo potrzebne, bo chciałem odsapnąć od Krakowa i pracy. A te Mazury są po prostu piękne! Za kilka dni wrzucę na blog wpis z relacją i polecanymi miejscami. Było dużo jeżdżenia samochodem i zwiedzania nietypowych miejsc. Było jedzenie śniadań na świeżym powietrzu, które robiliśmy sami. Było trochę miejsca na sport – jogę, bieganie, pływanie. Przywiozłem z tego wyjazdu też zdjęcia, z których jestem bardzo zadowolony.
Skok na wahadle. Będąc na Mazurach zrobiłem sobie skok na wahadle z 20 metrów. Klimatu dodawało to, że skacze się w starej śluzie. Dawno nie miałem przed sobą takiego wyzwania, którego się boje i które ponosi poziom adrenaliny. Wiedziałem, że muszę spróbować. Ten moment, gdy musisz rzucić się w dół, a obok masz betonowe ściany. Zrobiło mi to dzień :)
Wizyta w „Ranczo”. Nie wszyscy wiedzą, ale jestem fanem serialu „Ranczo”. Uważam, że jest to serial bardzo niedoceniany, bo wszyscy patrzą na niego przez pryzmat „polskiego serialu dla osób 50+”. Po bliższym kontakcie, można tam znaleźć bardzo dużo absurdalnego poczucia humoru, ciekawych i celowo przerysowanych postaci, kunszt aktorski i sporo mądrości. Serial pokazuje też bardzo mocno polskie społeczeństwo, problemy czy przywary i stereotypy. W drodze na Mazury, zahaczyłem o kultowe miejsce z serialu. Kupiłem mamrota, przysiadłem na ławeczce :)
Szparagi. 31 lat stąpam po tej Ziemi. Różne rzeczy w życiu jadłem, ale jakoś nigdy nie miałem okazji spróbować….szparagów. W czerwcu wreszcie się to wydarzyło. Moja recenzja: Godne i ciekawe w smaku warzywo. Naprawdę, polubiłem szparagi i jedyne co mi nie pasuje, to te końcówki, które przypominają łapki królika. Mimo wszystko – szparagi na tak :)
Treningi. Na początku czerwca, miałem lekką przerwę od treningów. Poczułem się coś gorzej, musiałem odrobinę pobiegać po lekarzach. Zrobiłem serię badań i prawdopodobnie znalazłem winowajce swojego gorszego samopoczucia.
Mimo wszystko, trochę w tym miesiącu potrenowałem. Zmieniłem lekko formę – mniej długich wybiegań / wyjazdów, więcej eksperymentowania. Więcej treningów z interwałami, sprintami itp. Z ciekawszych wyzwań, zrobiłem sobie wyzwanie pływackie, żeby przepłynąć „na raz” 1,5 km. Udało się i to bardzo gładko. Zapisałem się też na swój pierwszy triatlon i za tydzień startuje na dystansie sprinterskim. Jaram się tym i ekscytuje.
Dwa wpisy na blogu. Opublikowałem dwa ciekawe wpisy na blogu:
- Jak szukać ciekawych miejsc w swojej okolicy? – Relacja z mojego odkrywania rodzinnej okolicy. W jeden weekend zwiedziłem miejsca, o których nie miałem pojęcia
- Galeria zdjęć analogowych z Gruzji. Po roku od wyjazdu, wreszcie zebrałem się i opublikowałem zdjęcia z Gruzji, które zrobiłem aparatem na kliszę.
Z filmów i książek na razie nic nie polecam, bo jakoś ostatnio mam posuchę w tym temacie. Jeżeli oglądaliście coś ciekawego w ostatnim czasie lub czytaliście jakąś wyjątkową książkę to podzielcie się koniecznie w komentarzach!
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW