Tak działem się w 2018 r. – podsumowanie roku
Rok dobiega końca. Czas więc na podsumowanie tego, co działo się u mnie przez ostatnie 12 miesięcy.
Bloga prowadzę od ponad 10 lat. Od dawien dawna robię podsumowanie roku, w którym zbieram swoje najlepsze momenty, wyjątkowe chwile, przemyślenia i refleksje. Pomaga mi to dostrzec, jak dużo się działo i ile zrobiłem. Dopiero gdy tak sobie siądę i zrobię retrospekcję, to dostrzegam, jak wiele dobrych chwil się wydarzyło. Na co dzień po prostu się na tym nie skupiamy.
Lećmy więc!
Styczeń
- Początek roku nie zaczyna się dobrze. W moim życiu osobistym posypało się kilka rzeczy. Nie mam energii i nic mnie nie cieszy. Sylwestra spędzam ze znajomymi w Bieszczadach. Po powrocie do Krakowa robię jeszcze u siebie after party i 2. stycznia budzę się w pustym mieszkaniu. Na stoliku stoją resztki z nocnej imprezy: kilka butelek po piwie, tequili, torebki po chipsach… Siadam na krawędzi łóżka i rozkminiam, co dalej robić. Wiem, że ten rok nie będzie należał do najlepszych, ale postanawiam, że po prostu będę starał się, żeby było dobrze. Tyle mi wystarczy. Zaczynam od posprzątania mieszkania.
- Spełniam też jedno marzenie z listy – lot w tunelu aerodynamicznym.
- Pod koniec miesiąca dzięki współpracy z Jeepem jedziemy z kolegami w Bieszczady, aby zrealizować film dokumentalny o ludziach, którzy rzucili wszystko i wyprowadzili się w Bieszczady. Powstają trzy krótkie materiały. Chwalę się nimi wszędzie, bo razem z Pszonem zrobiliśmy świetną robotę. Filmy bardzo przypadają Wam do gustu. W sumie mają po kilkaset tysięcy wyświetleń na YouTube, a przecież nie mam dużego kanału i to moje pierwsze doświadczenia z tego typu formą. Bardzo mi to dodaje otuchy :) Jeżeli nie widziałeś tych produkcji, linki zostawiam poniżej:
– Bieszczady #1 – Z dnia na dzień spakowała plecak i przeprowadziła się w Bieszczady
– Bieszczady #2 – Całe życie spędził w centrum Polski. Teraz postanowił wrócić w Bieszczady
– Bieszczady #3 – W tych górach spędził już ponad pół wieku - Ciekawostka: W samym styczniu przytyłem… 6 kilo :) Brzmi to śmiesznie, ale naprawdę się z tego ucieszyłem. Przez lata moja waga nie mogła drgnąć w górę, byłem chudym patykiem. I nagle dałem do pieca! #majonezkielecki
Luty
- W lutym teoretycznie dzieje się mało, a w praktyce tworzą się podwaliny czegoś dużego. Razem z Andrzejem pracujemy nad odpaleniem nowej firmy – Brave New. Zamykamy swoje poprzednie firmy, postanawiamy połączyć siły i zarejestrować spółkę. Z nową firmą ruszamy oficjalnie w marcu, ale tak naprawdę większość pracy wykonujemy w lutym. Wymyślamy wszystko od nowa.Brave New to jedna z największych zmian w tym roku. Mentalnie oddzieliłem siebie od firmy, wprowadziło to dużo porządku w moim życiu i też wpłynęło na lepsze funkcjonowanie biznesu. Andrzej jest koniem pociągowym, który mocno ciśnie. Dzięki stary – bez Ciebie nie byłoby tego wszystkiego!
Marzec
- Oficjalnie ruszamy z firmą. Pod koniec miesiąca Andrzej jedzie na pół roku do Azji. Do września pracujemy zdalnie i całkiem dobrze nam to wychodzi. Skupiamy się na pracy i lecą wióra!
Kwiecień
- Pierwsza sprawa to wypad z kumplami w Gorce. Wchodzimy na Turbacz. Miały być krokusy – jest śnieg. Droga na szczyt zajmuje nam dużo więcej czasu, niż zakładaliśmy. Wieczorem siedzimy przy stole i gramy w Państwa Miasta. Zasypiamy na glebie w salce muzealnej. Świetny klimacik!
- Druga super sprawa to zjazd blogerów podróżniczych w Cieszynie. Impreza odbywa się od kilku lat, ale nigdy nie miałem okazji się tam zjawić. Spodziewałem się zwykłej konferencji, jak wszystkie inne. A jak było? Rewelacyjnie. Poznałem sporo osób z naszego światka. Z kilkoma szybko złapałem wspólny język… No i trochę poszaleliśmy :)
Maj
- Majówkę spędzam w Bieszczadach. Jedziemy moim starym volvo. Jest cudownie. Ognisko i śpiewy przy ognisku. Spanie na glebie w schronisku nad Smolnikiem. Później impreza w indiańskim tipi. Świeżo pieczony chleb z pesto z czosnku niedźwiedziego. Bardzo ciepło myślę o tej majówce. Było świetnie!
- W maju zwiedzam też Lublin. Spędzam tam naprawdę świetny weekend i poznaję kilka ciekawych miejsc. Lublin jest przykładem tego, jak miasta w Polsce zmieniają się na plus. To był bardzo dobrze spędzony czas.
- Na koniec miesiąca jedziemy jeszcze ze znajomymi na spontaniczny wypad nad Nidę. Spędzamy noc przy ognisku, a rano rozpoczynamy trzygodzinny spływ kajakowy. Szybki wypad za miasto, a tyle dobrych emocji.
Czerwiec
- Czerwiec to świetny miesiąc. Pojawia się bardzo dużo dobrej energii :)
- Ten miesiąc to przede wszystkim wyjazd na Mazury, a dokładnie – na Pojezierze Iławskie. Jeziorak staje się moim odkryciem 2018 r., jeżeli chodzi o ciekawe miejsca. Przeżywam szczery zachwyt, gdy o wschodzie słońca wypływamy na środek jeziora. Mgła, słońce, śpiew ptaków. Spokojna tafla jeziora.
- W czerwcu zaczyna się też mundial. Oglądam mecze jak szalony.
- Po pierwsze – nurkowanie na Zakrzówku. Ot tak, fajnie było przypomnieć sobie to i owo.
- Po drugie – zaczynam kurs prawa jazdy na motocykl. Ależ się zajawiłem na ten motocykl! To było jedno z ciekawszych doświadczeń w tym roku. Zrobienie kursu dało mi dużo satysfakcji.
- Po trzecie – w ramach współpracy z Polską Organizacją Turystyczną zwiedzam swoje rodzinne województwo – Świętokrzyskie. W jeden weekend robię volvo ponad 500 kilometrów! Trafiam na historie i miejsca, o których nie miałem pojęcia! Przygotowuje z tego dwa ciekawe wpisy:
– Tajemnicze historie, słowiańskie wierzenia, podziemne tunele i korytarze – Świętokrzyskie jakiego nie znacie!
– Dizajn, sztuka i nauka w Świętokrzyskiem? Zwiedzam swoje województwo, wybierając nietypowy motyw przewodni - Po czwarte – odwiedzam schron przeciwlotniczy pod szpitalem Żeromskiego w Krakowie. Co za klimat!
Sierpień
- Zaczynamy klasycznie od Pol’and Rock Festivalu (czyli Woodstocku). To był dla mnie bardzo udany festiwal. Koncert Alestorm to jeden z lepszych, na jakich byłem. Otwarcie z Dubiozą Kolektiv – magia. Krótko mówiąc: zajebiście jak zwykle!
- Razem ze znajomymi organizujemy w Bieszczadach mały festiwal podróżniczy „Podróże pod gwiazdami”. Ciekawe prezentacje podróżnicze pod gołym niebem, impreza przy ognisko, gruziński obiad i kawa po wietnamsku.
- Mikroprzygoda w Beskidzie Wyspowym. Zwykły wypad na jedną noc, a było tak cudownie. Weszliśmy na szlak po południu i nie spotkaliśmy ani jednego człowieka. Wieczorem rozbiliśmy namiot „na dzikusa”, rozpaliliśmy ognisko i patrzyliśmy w płomienie. Piękna sztuka doceniania małych rzeczy. Rano obudziliśmy się wśród deszczu i wiatru. Zimno! Zwijamy się i jak najszybciej wracamy się do cywilizacji.
Wrzesień
- Andrzej wraca z Tajlandii. Przegadujemy tematy firmowe. W 3 tygodnie w firmie dzieje się tyle, ile nie wydarzyło się wcześniej przez całe wakacje. Bardzo mocno ciśniemy!
- Zdaję prawo jazdy na motocykl. Jaram się tym niesamowicie. Niestety, pogoda już się psuje i nie mam okazji skorzystać z nowych uprawnień.
- Lecę do Chorwacji. Przez tydzień bujam się na jachcie po Adriatyku. Przypominam sobie żeglarstwo, bo ostatni raz pływałem w liceum. Czerpię radość ze słońca, pysznego jedzenia i dobrego wina :) Poznaje twórców internetowych z innych krajów Europy i jest to bardzo wartościowy czas.
Październik
- Jadę na weekend do Wrocławia. Najlepsze w tym wyjeździe jest to, że był on niespodzianką :) Nie wiem, gdzie mamy jechać. O kierunku podróży dowiaduję się dopiero na dworcu. Na miejscu okazuje się, że idę na koncert Dubioza Kolektiv. We Wrocławiu byłem kilka razy, ale nigdy nie miałem czasu ot tak się po nim powłóczyć. Bardzo mi się spodobało.
- W październiku godzę się z tym, że muszę się pozbyć volvo. Samochód jest już w złym stanie, dalsze naprawianie go nie ma sensu. Ma 23 lata i swoje przeżył. Dał dużo radości i czas na to, żeby jeździł sobie po autostradach w niebie dla samochodów ;)
- Biegnę w półmaratonie w moim rodzinnym Ostrowcu. Mimo że od paru lat byłem aktywny biegowo, zrobiłem już kilka maratonów i biegów ultra, to w półmaratonie biegnę pierwszy raz. Kończę z czasem 1,52 h, z czego jestem bardzo zadowolony, bo w tym roku nie do końca dbałem o swoją formę.
Listopad + grudzień
- Wynajmujemy nowe biuro dla Brave New. Instalujemy się na krakowskim Kazimierzu i wiemy, że zostaniemy tu co najmniej na rok. Robimy spotkanie firmowe. Wreszcie poznaję osobiście osoby, z którymi współpracuję od kilku miesięcy, a nigdy nie widzieliśmy się na oczy (praca zdalna).
- W ramach „Spotkań Młodego Biznesu”, organizowanych przez Województwo Małopolskie, opowiadam o łączeniu biznesu z pasją. Stresuję się tym wystąpieniem, ale gdy już wychodzę na scenę, to wszystko ze mnie schodzi. Prezentacja nie była nagrywana, ale na jej podstawie napisałem wpis na blogu.
- Czuję zbliżającą się końcówkę roku. Daję sobie trochę luzu.
Co mi nie wyszło?
OK, a co uznaję za jakieś małe porażki?
- Pisałem trochę mniej niż zwykle. Mniej też byłem aktywny w social media. Chciałem stworzyć darmowy kurs organizowania pierwszej podróży + wydać jakiś produkt premium. Nie wyszło, ale bez spiny i nic na siłę. Z drugiej strony – pisałem rzadziej, ale jak już się coś na blogu pojawiało, to był to obszerny wpis. Po prostu musiałem przerzucić więcej uwagi na Brave New, ale w nowym roku planuję wyrównać te proporcje.
- Brak dalekich podróży. Nie chciałem nigdzie wyjeżdżać, bo miałem silną potrzebę poukładania spraw na miejscu. Chciałem też ponownie nauczyć się cieszenia z małych rzeczy, bo gdzieś to się we mnie zatraciło.
- Miał być kurs salsy. Nie mogłem się wstrzelić terminowo, przerzucimy to na kolejny rok.
- Za mało sportu. Pobiegłem jedynie w jednym półmaratonie. Trochę mało się ruszałem. Zabrakło mi jakiegoś dużego sportowego wyzwania, które zawładnęłoby moim umysłem.
Czy mi z tego powodu smutno? :) Nie, bo nigdy nie da się zrobić wszystkiego.
To był dla mnie bardzo trudny rok, ale też niezwykle rozwijający. Dużo czasu poświęciłem samemu sobie. Włożyłem w to naprawdę dużo pracy. Sporo się nauczyłem i zmieniłem siebie. Istny kalejdoskop emocji : ) Ta końcówka roku była naprawdę bardzo dobra, dzięki czemu z nadzieją patrzę na 2019 r.! Oj, czuję, że będzie się działo :)
Oprócz tego prowadziłem życie zwykłego człowieka. W zasadzie normalnie pracowałem, jak przeciętny zjadacz chleba, obejrzałem kilka filmów i parę seriali. Przeczytałem kilka książek. Robiłem zakupy, sprzątałem, płaciłem rachunki i zajmowałem się innymi czynnościami z cyklu „obsługa życia”.
Planowałem opublikować ten wpis przed świętami i złożyć Wam życzenia, ale napisałem go przed samą wigilią. Trochę za późno, więc pozostaną mi życzenia noworoczne :) A życzę Wam po prostu ciekawego życia. Żeby nie było czasu na nudę i by była energia do jeszcze lepszego dziania się!
KOMENTARZE CZYTELNIKÓW